Czarownica i katar, Dokumenty(1)
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czarownica i katar
Tam, gdzie kończył się sosnowy las, a zaczynał prawdziwie gęsty i ciemny bór, niedaleko Bagien Zapomnienia mieszkała czarownica Klara. Sama wybrała sobie takie miejsce, bo nie lubiła ludzi. Chyba lepiej byłoby powiedzieć, że to raczej ludzie nie lubili Klary, bo kiedy jeszcze mieszkała we wsi wciąż zatruwali jej życie. A to oskarżali ją o zmowę z diabelskimi mocami, to znowu twierdzili, że rzuciła urok na kury, które przestały się nagle nieść. Kiedy była susza, mówili, że to Klara ją na nich , a kiedy przez kilka dni padał deszcz złorzeczyli, że czarownica znowu odprawia swoje magiczne sztuczki. Bogu ducha winna Klara musiała się nasłuchać obraźliwych słów pod swoim adresem, a czasami nawet jakiś młodzik rzucił w nią kamieniem, na szczęście niecelnie. Nie było innej rady – Klara postanowiła, że zamieszka tam, gdzie nikomu nie będzie przeszkadzała i gdzie nikt nie będzie jej dokuczał. Bo tak naprawdę Klara nigdy i nikomu nie zrobiła krzywdy. Znała trochę magicznych sztuczek, zaklęć, potrafiła przygotowywać różne napary z ziół, ale trudno tego nie umieć, jeśli miało się matkę, i babkę, i prababkę czarownicę.
Z dala od ludzi mogła zająć się tym, co sprawiało jej największą radość – zbieraniem i suszeniem różnych gatunków roślin. Potem mogła gotować z nich rozmaite wywary i napary.
Pewnego dnia czarownica wybrała się na bagna, bo tylko tam rosły roślinki, które były niezbędne do sporządzenia magicznego eliksiru według nowego przepisu. Zapomniała jednak założyć kaloszy, a tego dnia było bardzo mokro. No i stało się! Czarownica przeziębiła się i złapała katar. Siedziała teraz jak kupka nieszczęścia przy kominku i kichała raz po raz.
- Aaaapsik!
Razem z Klarą mieszkała jej ulubiona papuga Alicja. Jak przystało na prawdziwą papugę umiała mówić ludzkim głosem, a oprócz tego była prawdziwą przyjaciółką Klary.
- Moim zdaniem najlepszym lekarstwem jest herbatka malinowa i ciepła
kąpiel!- poradziła Alicja, widząc niedomagania Klary.
- Chyba żartujesz! – obruszyła się Klara – Jestem przecież czarownicą. Zaraz przygotuję jakiś magiczny napar, który uwolni mnie od tego nieszczęsnego kataru!
I chociaż głowa jej pękała, a nos wyglądał jak zapalona żarówka, zabrała się za przeglądanie swych mądrych ksiąg, które odziedziczyła po swojej prababce. Przerzucała cierpliwie stronę za stroną, wreszcie krzyknęła radośnie:
- Mam! Za chwilę o katarze będę mogła zapomnieć!
I zaczęła zbierać wszystkie potrzebne składniki. Kiedy wszystko było już gotowe, wrzuciła je do swego magicznego kociołka i zaczęła wymawiać specjalne zaklęcie, które również znalazła w księdze prababki. Była już w połowie zaklęcia, kiedy nagle poczuła takie swędzenie i łaskotanie w nosie, że nie mogła się powstrzymać.
- Aaaapsik! – kichnęła wprost do kociołka z magicznym naparem.
Wytarła nos i zapytała Alicję:
- Jak myślisz, czy to przerwane zaklęcie nie zaszkodzi mojemu naparowi?
- Ja się tam na tym nie znam! – pokręciła głową papuga – Ale nadal uważam, że skuteczniejsza byłaby malinowa herbatka i ciepła kąpiel.
- E, tam…- mruknęła Klara i zaczęła jeszcze raz wypowiadać magiczne zaklęcie, którego tym razem już nic nie zakłóciło.
Kiedy napar był już gotowy, Klara szybciutko wypiła go i czekała na efekty. Jakież było jej zdumienie, kiedy zamiast pozbyć się kataru, jej nos zamienił się w kolczasty kaktus.
- O rety! - jęknęła Klara – Albo coś pomieszałam, albo wszystkiemu winne jest to moje kichnięcie… Całe szczęście, że magiczna moc moich zaklęć przestaje działać po północy.
Na drugi dzień kolczasty nos Klary wrócił do swego poprzedniego stanu. Znowu był zwykłym nosem, ale nosem zakatarzonym, czerwonym jak świecąca żarówka.
- Dzisiaj przygotuję inny, lepszy napar! – postanowiła Klara i zabrała się do pracy.
Ale i tym razem, gdy wymawiała zaklęcie coś zaczęło ją w nosie łaskotać i znowu kichnęła wprost do kociołka. Tym razem jej nos po wypiciu naparu zamienił się zielony ogórek. Następnego dnia cała sytuacja znowu się powtórzyła, tylko nos stał się upstrzonym białymi kropkami muchomorem. Potem przy produkcji kolejnych naparów stawał się kurzą łapką, zeschłym liściem i starym kapciem. Po sześciu dniach prób Klara dała za wygraną, zwłaszcza, że nos bolał ją coraz bardziej i stał się jeszcze bardziej czerwony. Wypiła malinową herbatkę, wzięła ciepłą kąpiel i poszła do łóżka. Na drugi dzień po katarze nie było ani śladu!
Szkoda, że Klara nie wiedziała o tym, że katar leczony trwa siedem dni a nieleczony tydzień, bo pewnie zaoszczędziła by sobie niepotrzebnego trudu sporządzania magicznych naparów. Ale miejmy nadzieję, że kiedy następnym razem wybierze się na bagna, nie zapomni włożyć kaloszy.
Elżbieta Janikowska
2
[ Pobierz całość w formacie PDF ]