Czy Polska mogła uniknąć wojny Rozprawa napisana przez Edwarda Śmigły-Rydz, ! KOMIXY !, Dokumenty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
CZY POLSKA MOGŁA UNIKNĄĆ WOJNY?
Edward Śmigły-Rydz
Takie oto pytanie ciśnie się na usta każdego Polaka, ba, i nie tylko Polaka, gdyż wojna polsko-niemiecka rozpętała niepamiętną w dziejach zawieruchę wojenną, która ogarnęła całe kontynenty, a Polsce przyniosła okrutną klęskę. Ogrom nieszczęścia, jakie dotknęło naród cały tak silnie oddziaływa na psychikę Polaka, że choć wojna jeszcze nie skończona, choć oczekuje się zwycięstwa, trudno jest każdemu z nas oprzeć się temu natrętnemu pytaniu. Gra toczy się o zbyt wielką stawkę, zbyt wiele ważnych sił działało, abyśmy na to pytanie mogli odpowiedzieć zdawkowo, musimy to uczynić po dokładnej rozwadze, by jeśli odpowiedź wypadnie "nie" - uspokoić swoje sumienie i dalej walczyć, jeśli zaś odpowiedź wypadłaby "tak" - rozważyć należy kto zawinił i dlaczego tak się stało.
W naszym języku politycznym utarły się dwa określenia, gdy chodzi o kierunki polskiej polityki zewnętrznej to znaczy polityka Piastowska lub Bolesława Chrobrego i Jagiellońska. Cechą pierwszej jest walka z naciskającą od zachodu niemczyzną i obrona granic zachodnich Polski a nawet ekspansja na zachód dla odniemczenia słowiańskich niegdyś ziem. Cechą drugiej jest rozwijanie Państwa Polskiego w kierunku wschodnim i to przy pomocy tworzenia jednostek państwowych sfederowanych z Polską lub w inny sposób z Państwem Polskim silniej związanych.
Kiedy niektórzy nasi współcześni propagowali jedną z tych koncepcji politycznych, zalecając je nowopowstałemu Państwu Polskiemu, odnosiło się wrażenie, że niezbyt dobrze zdają sobie sprawę, że układ sił sąsiedzkich w tamtych okresach historycznych był nieco odmienny, niż po roku 1918 i że polityka zewnętrzna Polski w bardzo dużym stopniu zależeć musi od tego, co się dzieje poza wschodnią i zachodnią granicą Polski.
W czasach, kiedy Piastowie walczyli z niemczyzną, tu i ówdzie ulegając jej naporowi, Rosja rozbita na małe grupki państwowe przeżywała ciężki okres niewoli tatarskiej, a później odrabiała z trudem skutki tej niewoli, nie stanowiąc dla Polski niebezpieczeństwa. Unia Polski, Litwy i Rusi nie tylko na czas dłuższy przekreśliła obawę z tej strony, ale wytworzyła dalsze nawet możliwości ekspansji na wschód. Zapoczątkowało to długi okres tak zwanej polityki jagiellońskiej i to ponadto w tym szczęśliwym czasie, kiedy Niemcy rozbite z kolei na małe państewka, przechodziły okres walk politycznych i religijnych, pogrążając się w siedemnastym stuleciu w chaosie wojny 30-letniej. Pamiętać również należy, iż rozwój Polski w kierunku wschodnim nie byłby tak łatwy, gdyby nie zwycięstwo pod Grunwaldem, które na czas dłuższy złamało siłę Zakonu Krzyżackiego, tego silnego bastionu niemczyzny i zahamowało odnowę sił niemieckich na wschodzie.
Wskutek unii z Litwą, Polska zbliżyła się do Rosji i zetknęła się z granicami tężejącego organizmu państwowego Rosji, już z końcem XV wieku Rosja wtedy scalona pod berłem carów odzyskała swą samowiedzę polityczną. Polska aktywność polityczna kieruje się na wschód, zwycięstwami na polach bitew, torując sobie drogę do dalszej ekspansji.
Ani więc w okresie Piastów ani Jagiellonów (po Grunwaldzie) nie było takiego dłuższego okresu, w którym by równocześnie - poza naszymi granicami wschodnią i zachodnią istniały siły gotowe wspólnie i równocześnie działać przeciw Polsce. Kiedy jednak w XVIII wieku wyrastają silne na zachodzie Prusy Hohenzollernów z tendencją rozrostu na wschód i kiedy Rosja Piotra Wielkiego wyraźnie poczyna dążyć na zachód - Polska nie jest w stanie przeciwstawić się tym siłom, ulegając z końcem XVIII wieku rozbiorom.
Ten krótki rzut oka na przeszłość dość wyraźnie świadczy, że niebezpieczeństwo dla Państwa Polskiego istniało i z jednej i z drugiej strony, to jest ze wschodu i z zachodu, i że Polska mogła się rozwijać i działać tylko wtedy, gdy przynajmniej z jednej strony mogła być bezpieczna. Jej bezpieczeństwo zewnętrzne warunkowane jest słabością albo obu, albo przynajmniej jednego z jej sąsiadów.
Nieodmiennym więc zadaniem polskiej polityki zewnętrznej było i zostało tworzenie takiej konstelacji politycznej, która temu warunkowi bezpieczeństwa zewnętrznego czyniła zadość.
Z taką treścią tradycji politycznej weszliśmy w okres dziejów nowoczesnych. Kongres Wiedeński w 1815 roku przypieczętował los Polski na dłuższy okres i dopiero układ francusko-rosyjski z 1893 roku podważył przeszło stuletnią zgodę państw zaborczych. W konsekwencji tego układu Niemcy i Rosja w 1914 roku znalazły się po przeciwnych stronach. Sytuację tę rozumiał Józef Piłsudski gdy rozpoczynał walkę o niepodległość skierowaną przeciw Rosji, rozumiał zresztą, że wtedy i tylko wtedy Polska może się odrodzić, gdy Niemcy i Rosja znajdą się w obozach przeciwnych.
Pakt francusko-rosyjski posłużył również za faktyczny punkt wyjścia dla Romana Dmowskiego. Dmowski będąc uczniem Adama Popławskiego, twórcy idei wszechpolskiej i redaktora Przeglądu Wszechpolskiego we Lwowie, tworzy Narodową Demokrację, stara się realizować idee Popławskiego, nie zawsze będąc im wiernym i dopasowując je do swych założeń taktycznych. Toteż jego polityka przechodzi różne koleje, opiera się aż do ostatnich czasów zależnie od okoliczności, to na Rosji, to na Francji - partnerach paktu z 1893 roku i jest bez kompromisu antyniemiecka. Przeszłość jakby odbiła się dalekim echem w ideologicznych kierunkach polskiej polityki przed 1914 rokiem, a uparte trwanie przy tych kierunkach, o ile z jednej strony miało wpływ na kształtowanie się i wyrabianie polskiej opinii publicznej, nie zawsze jednak odpowiadało koniecznościom aktualnej polityki.
Po 1918 roku Polska znów znalazła się pomiędzy tymi samymi dwoma "kamieniami młyńskimi", jak nazywa Żeromski Rosję i Niemcy. Jednak wojna światowa spowodowała wiele zmian i to nie tylko w granicach tych państw, ale i w ustroju wewntęrzno-politycznym, co w rozmaity sposób oddziaływuje na cele ich polityki zagranicznej.
Traktat Ryski z 1921 roku, zawarty przez Polskę i Rosję i decyzja Konferencji Ambasadorów z 15 marca 1923 roku, ustaliły naszą granicę wschodnią.
Zwycięstwo oręża polskiego z 1920 roku dawało Polsce możliwości uzyskania znacznych obszarów na wschodzie. Jednak silny wpływ Anglii i Francji na Polskę, wywierany w tym celu, aby nie szła ona zbyt daleko w żądaniach, zrobił swoje. Państwa te ciągle miały na uwadze możliwość zbliżenia się do Rosji w przekonaniu, że bolszewizm się załamie i odrodzi się carska Rosja. Nie chciano zatem zbytnio krzywdzić tej przyszłej Rosji, niedawnej aliantki w wojnie 1914-1918, kosztem Polski i okrawać boleśnie terenu ewentualnej ekspansji gospodarczej.
Traktat Wersalski stworzył nowy układ w Europie: powstało kilka nowych państw niepodległych, Liga Narodów, a Polska otrzymała swe granice zachodnie, dostęp do Bałtyku i przymierze z Francją. Mimo okrojenia Niemiec, Traktat Wersalski nie był całkowitym wykorzystaniem zwycięstwa. Przyczyną tego był fakt, iż Anglia obawiając się przewagi Francji nie zdecydowała się na rozczłonkowanie Niemiec. Jak pewien Anglik dowcipnie się wyraził: "zdawało się nam, Anglikom, że Francuzi natychmiast staną się Niemcami, a Niemcy upodobnią się do Anglików". Popełniono więc błąd, który dwadzieścia lat później dał Hitlerowi możność rozpętania nowej pożogi wojennej.
Przymierze Polski z Francją było asekuracją przeciwko Niemcom, gdyż Rosja Sowiecka po wojnie z Polską i wobec dużych trudności wewnętrznych nie stanowiła bezpośredniego niebezpieczeństwa, groźna natomiast była polityka Kominternu, która przez inflitrację komunizmu do państw burżuazyjnych usiłowała przygotować rewolucję światową, dzięki czemu - rozkomunizowane od wewnątrz państwa miały spaść jak dojrzały owoc z drzewa w objęcia Rosji Sowieckiej. W ten sposób odbyłaby się rewolucja zupełnie albo prawie zupełnie bez interwencji zbrojnej. Na terenie międzynarodowym Rosja weszła do Ligi Narodów i tam stawała do walki z faszyzmem, dyktatorami i tym podobnymi plagami, uniemożliwiającymi wprowadzenie raju komunistycznego. Uwikłana jednak na Dalekim Wschodzie nie zdradza intencji o charakterze wojskowym w stosunku do swych sąsiadów zachodnich, przyłącza się natomiast do każdej akcji papierowej traktatów, umów, zapewnień, gwarancji i tym podobnych, aby po okresie dłuższego impasu, akcją tą nadrobić słabość faktyczną. Nie zostawia jednak Polski w spokoju - zanim nastąpiła decyzja Rady Ambasadorów w sprawie wschodnich granic Polski rozwija na pograniczu intensywną akcję dywersyjną, trzymając Polskę w dużym napięciu. Akcję taką powtarza kilka lat później, dając dowód swego zasadniczo wrogiego stosunku do nowej Polski. W tym okresie jednak wydaje się, jakby tradycje imperialistyczne dawnej carskiej Rosji zupełnie przycichły. Sowiety oficjalnie deklarują zasadę nie wtrącania się do cudzych spraw, wysuwając jeno swój taran bojowy Komintern, który rzekomo działa zupełnie samodzielnie. Toteż ze strony polskiej poddawano czujnej obserwacji te dwie różne linie polityczne, nie tolerując działalności komunistycznej wewnątrz kraju.
Niemcy przedhitlerowskie, tak zwana Druga Rzesza, przeżyły nieudany zamach komunistyczny, Republikę Wejmarską aż do prezydentury Hindenburga, oznaczającej stopniowy nawrót do rządów autorytatywnych. Silna partia wojskowa oparta o Reichswehrę, a politycznie o junkrów pruskich miała wówczas duże znaczenie, wpływając na układ polityki wewnętrznej. Z jednej strony Streseman zbliża się do Brianda i Ligi Narodów, gdzie jakiś czas Niemcy odgrywają znaczną rolę ku zadowoleniu zresztą Anglii, która po cichu popierała zrównoważenie wpływów francuskich na kontynencie przez Rzeszę. Niemcy wciągane zostają do utrwalenia porządku w Europie.
Z drugiej strony Reichswehra przygotowuje się do rewanżu za klęskę z 1918 roku, nawiązuje kontakty z Sowietami, nawracając do tradycyjnej polityki pruskiej i bismarckowskiej.
Na wschodzie szuka źródeł surowców dla przyszłej rozprawy orężnej oraz sprzymierzeńca, aby przy jego pomocy i na jego terenie rozbudować przemysł wojenny, obchodząc w ten sposób rygory Traktatu Wersalskiego. Trudno powiedzieć ile było szczerości, a ile podstępu w całej tej akcji. Jeśli nie działała tutaj jakaś centralna myśl polityczna, to w każdym bądź razie działał pewien automatyzm tradycyjnej polityki Niemiec, które nie były ani politycznie doszczętnie rozbite, ani też potencjał ich nie został tak zniszczony, by nie mógł być odbudowany w kierunku w jakim szła aktualna myśl polityczna.
Wysiłki Rzeszy ułatwiała bardzo koalicja, która zadowolona z oficjalnej polityki niemieckiej, gotowa w imię pokoju poczynić szereg ustępstw, dopuścić Niemcy jako równorzędnego partnera do współdziałania, nie chcąc widzieć ukrytego nurtu, który prowadził ku nowej rozprawie wojennej. W imię tego pokoju koalicja przymykała oczy na niesłabnące tendencje antypolskie Niemiec, które nieustannie wysuwają sprawę Pomorza i Gdańska, licząc, że koalicja nie będzie robiła wielkich trudności w razie formalnego postawienia przez Niemcy żądań rewindykacyjnych w stosunku do Polski. Faktyczna słabość militarna Niemiec w tym czasie oraz przewaga pod tym względem Polski stały jednakże na przeszkodzie tym żądaniom. Traktat w Locarno, ustalający zachodnie granice Niemiec, a przemilczający ich granice z Polską, był dla Polski bardzo ważkim ostrzeżeniem, zwłaszcza, że jego pierwsza redakcja, autorem której był Mussolini, otwierała właściwie drogę do rewizji wschodnich granic Niemiec.
Na terenie Ligi Narodów Polska znacznie ustępowała w tym czasie zręcznemu Beneszowi, Francja zaś, nawet wtedy, gdy robić to należało, nie dość dobitnie akcentowała swe przymierze z Polską. W tym układzie stosunków Polska stać się mogła kozłem ofiarnym, złożonym na ołtarzu 'pokoju'.
Ówczesna polityka Niemiec, której przedstawicielem przed Hitlerem był przez dłuższy czas Streseman, była dla nas o tyle niebezpieczna, że Polska, mając znaczne trudności wewnętrzne, i kwestię mniejszościową, stać się mogła terenem rekompensaty dla Niemiec, których współpracę więcej poczęły sobie cenić państwa zachodnie, niż ubogiej Polski.
Słabą pozycję Polski wzmacnia dopiero postawa Marsz. Piłsudskiego, który aktywizując politykę na terenie Ligi Narodów, wysuwa Polskę przed Czechosłowację i formalnie przynajmniej załatwia sprawę stosunku z Litwą. Nawiasem mówiąc, sprawa Litwy była stale komentowana na niekorzyść Polski, stając się bardzo dokuczliwą na terenie międzynarodowym. Wydaje się, że niedaleko prawdy będzie leżało przypuszczenie, iż polityka Waldemarasa była układana w tym czasie nie w Kownie, lecz w Berlinie.
Do sprawy litewskiej dochodziła sprawa Rusinów w Małopolsce Wschodniej, znajdująca wielu orędowników wśród wrogów Polski, a sympatyków nawet wśród przyjaciół i robiąca nam stale złą opinię w świecie. Dodać należy, że nawet decyzja Rady Ambasadorów, uznająca nasze granice wschodnie, podała, jako jeden z motywów, że Polska uznała konieczność nadania autonomii dla Wschodniej Galicji.
Mimo te wszystkie okoliczności - słabość militarna Niemiec oraz przymierze z Francją, dawało Polsce dość silne poczucie bezpieczeństwa na granicach zachodnich. Niemniej jednak, możliwość dalszych ustępstw ze strony Zachodu wobec Niemiec, a co za tym idzie i militarna ich odbudowa, mogła w sposób przykry i nieoczekiwany zaskoczyć Polskę, skazaną prawie na własne siły, mającą z drugiej strony bardzo niepewnego sąsiada w Rosji Sowieckiej.
W tych warunkach dążenie do utrwalenia dobrych stosunków z sąsiadami dokonywuje się z wielkimi trudnościami.
Zagrożenie Rosji na Dalekim Wschodzie przez Japonię oraz dążenie Stalina do skupienia uwagi na wewnętrznej przebudowie społeczno-gospodarczej wytwarza w Moskwie życzenie normalizacji stosunków na zachodniej granicy Z.S.S.R. Wobec równoczesnego zagrożenia Polski ze strony Niemiec Marsz. Piłsudski korzysta z okazji do osłabienia względnie rozbicia współdziałania Berlina i Moskwy i podchwytuje inicjatywę sowiecką, w następstwie czego dnia 25 lipca 1932 roku podpisany zostaje pakt o nieagresji z Rosją.
Porozumienie z Niemcami w tym czasie okazuje się jeszcze niemożliwe. Odwrotnie, Niemcy sami zaostrzają stosunki z Polską przez wojnę celną, przez aktywizację mniejszości niemieckiej w Polsce, oraz sprawę Gdańska.
W takich okolicznościach zbliża się do władzy w Niemczech, a następnie w 1933 roku obejmuje ją - Adolf Hitler. Autor Mein Kampf w początkach sprawowania przez siebie władzy nie siłuje od razu realizować swego programu międzynarodowego, mając wiele trudności wewnętrznych i postępując niepewnie i ostrożnie, z obawy przed sąsiadami niezdającymi sobie sprawy z procesu, jaki się w Niemczech dokonywuje. Pierwszy Marszałek Piłsudski orientuje się w możliwościach rozwoju hitleryzmu, wysuwając propozycję wojny prewencyjnej już przy pierwszej okazji pogwałcenia przez Hitlera Traktatu Wersalskiego, a mianowicie przy powiększaniu sił Reichswehry. Francja jednakże na to nie godzi się, wobec czego Hitler ośmiela się coraz bardziej. Tak więc osłabienie jednego przeciwnika nie udaje się i to nie z winy Polski.
Wobec niemożności zaradzenia wzrastającemu niebezpieczeństwu niemieckiemu w drodze wojny prewencyjnej i na tle coraz dalej idącej i coraz bardziej dla Polski niebezpiecznej ustępliwości Paryża wobec Berlina - Piłsudski decyduje się na zawarcie z Niemcami paktu o nieagresji. Pragnie odroczyć zbrojną rozprawę polsko-niemiecką do chwili, kiedy Anglia i Francja zaniepokoją się na tyle ekspansją niemiecką, iż zrozumieją konieczność bezwzględnego poparcia Polski - w swym własnym interesie. Pakt o nieagresji z Niemcami podpisany został 26 stycznia 1934 roku.
Koalicja i cały świat przyjęły pakty o nieagresji Polski z jej obydwoma sąsiadami z dużą ulgą, jako zapewnienie pokoju w tej części Europy, która wydawała się beczką prochu. Przeciętny obywatel francuski odetchnął, że nie grozi mu już żadna awantura wojenna o Gdańsk, czy o 'Korytarz'. Nie zdawano sobie oczywiście sprawy z tego, iż takich beczek prochu w Europie okaże się znacznie więcej. Przekonano się o tym dopiero później, gdy wzrastające na sile Niemcy wysuwać zaczynają coraz to nowe żądania. Dla Polski jednak pakt o nieagresji na czas dłuższy przytłumił sprawę pretensji niemieckich, które skierowały się gdzie indziej.
Zbliżeniu polsko-niemieckiemu towarzyszy akcja ministra spraw zagranicznych Francji, Barthou. Barthou jeździł do Polski i namawiał na układ z Rosją dla przepuszczenia wojsk rosyjskich przez teren Polski w wypadku wojny Francji z Niemcami, montując przy tym system tak zwanych gwarancji zbiorowych. Polska jednak na ten system gwarancji nie godzi się, nie chcąc ryzykować uzależnienia się od Rosji Sowieckiej, której zbytnio ufać nie mogła, wyprowadzenie bowiem Rosji na arenę zachodnioeuropejską - jak chciał tego Barthou - mogłyby się stać niebezpieczne tak dla Polski, jak i dla Europy. Układ taki mógłby stać się zmarnowaniem, a w każdym bądź razie byłby zaprzeczeniem polskiego zwycięstwa w 1920 roku. Zresztą to, co robili i mówili komisarze zagraniczni Sowietów, a zwłaszcza Litwinow w gabinetach politycznych Europy, często było zręczną tylko zasłoną istotnych zamiarów Rosji Sowieckiej. Przyjęcie koncepcji Barthou, którą Polska odrzuciła i co stało się powodem długoletniego dąsania ze strony Francji - groziło Polsce przede wszystkim tym, iż stałaby się ona terenem wojny, z którego zwycięska Rosja niełatwo by się dobrowolnie wycofała.
Ponadto udział Polski w ewentualnym konflikcie stałby się całkiem drugorzędny, a Polska własnowolnie zepchnęłaby się do roli przedmiotu targu pomiędzy przeciwnikami.
Na tego rodzaju rolę ani faktyczna siła wojskowa, jaką Polska wtedy rozporządzała w stosunku do sąsiadów, ani też silne poczucie samodzielności państwowej nie pozwalały. Układ taki dla Polski mógłby być tylko aktem rozpaczy, nie mówiąc już o tym, że zbliżenie się do Rosji, skierowane przeciw Niemcom wywołałoby z ich strony natychmiastową kontrakcję. Sprawy Gdańska i mniejszości niemieckiej odżyłyby natychmiast i zachodnia granica Polski stać by się mogła naprawdę 'paląca'. W tych warunkach może tych kilka lat, dzielących od podpisania paktu Barthou, do czasu przewidywanej wojny z Niemcami byłyby dla Polski niezmiernie uciążliwe. Zresztą niedaleka przyszłość pokazała, iż Francja była partnerem bardzo pacyfistycznym, zaś pakt Barthou miałby istotnie raczej papierowe znaczenie dla Francji, przy czym Polska zapłaciłaby za niego zbyt drogo.
Niestety, politycy francuscy posiadali bardzo mały zmysł rzeczywistości, a również nie jest wykluczone, że kierowali się chęcią zepchnięcia ciężaru niemieckiego ze swych ramion na plecy Polski i Rosji.
Kiedy bowiem w marcu 1936 roku Niemcy łamiąc swe traktatowe zobowiązania, obsadzają wojskiem zdemilitaryzowaną strefę nadreńską - min. Beck ponawia propozycję przeprowadzenia wojny prewencyjnej z Niemcami, oświadczając ambasadorowi francuskiemu, że jeżeli Francja zareaguje czynnie na samowolę niemiecką - Polska stanie natychmiast u boku Francji. Niestety Francuzi ograniczają się znów do gadania i papierowych protestów, marnując powtórnie okazję do stłumienia tanim jeszcze kosztem niemieckiego niebezpieczeństwa. Francja bała się panicznie wojny i łudziła się ciągle, że za pomocą dalszych ustępstw na rzecz Niemiec oraz rozmaitych kombinacji dyplomatycznych uda jej się wojny uniknąć. Skutkiem postawy Francji Polska ani w roku 1933, ani w roku 1936 nie była w stanie wcielić w życie swego planu uratowania Europy przez zgniecenie w zarodku niemieckich ambicji i przygotowań odwetowo-wojennych.
Po podpisaniu paktu nieagresji z Polską, Niemcy w latach 1934-36 z niesłabnącą energią zbliżają się do Polski, usiłując przy jej pomocy realizować swój program wschodni. Na czym polegał ten nowy program?
Wynikał on przede wszystkim z przesłanek ideologicznych, antykomunistycznych, uważanych za ewangelię, ogłoszoną w Mein Kampf. Realizując tę ewangelię, w dniu 10 lutego 1935 roku Goering, w rozmowie w Marsz. Piłsudskim, wysuwa sugestie wojenne przeciwko Rosji. Odpowiedź udzielona przez Piłsudskiego brzmiała, że zbyt wielka jest granica polsko-rosyjska, aby miał na niej istnieć uciążliwy dla Polski stan wiecznego pogotowia wojennego (baionette au canon). Goering po tej rozmowie wyraził się, iż Marsz. Piłsudski "hat gestutzt" (zesztywniał) na te sugestie.
Wkrótce po tym, w dniu 18 lipca 1935 roku kanclerz Hitler w rozmowie z amb. Lipskim proponuje Polsce wspólną krucjatę przeciwko Rosji. Hitler obawiał się rewolucji rosyjskiej i nie życzył sobie mieć wspólnej granicy z Rosją. Parokrotnie ponadto kanclerz Hitler przypominał Polsce gen. Schleichera, który dąży do porozumienia z Rosją Sowiecką kosztem Polski, ale on Hitler skończył z tą polityką bezpowrotnie.
W tym okresie Niemcy są jeszcze bardzo niepewni Włoch. Kanclerz Hitler odzywa się o Mussolinim w sposób gwałtowny, posądzając go o zbyt dalekie interesowanie się sprawami Austrii. Na początku 1939 roku poseł włoski w Warszawie robi nawet demarche u min. Becka w sprawie zbliżenia się Polski z Niemcami.
Pomimo tej oficjalnej polityki Niemiec w stosunku do Rosji - myśl porozumienia z nią nurtuje w mózgach nie tylko ludzi przedhitlerowskiego okresu, ale i narodowo-socjalistycznego reżymu. Tak więc gauleiter Prus Wschodnich, Erich Koch, był zdecydowanym zwolennikiem porozumienia z Rosją, zaś gen. von Seeckt uważał, że należy je uskutecznić bez obawy o wpływ tego porozumienia na wewnętrzne stosunki niemieckie. Również wielu hitlerowców młodego pokolenia lansowało już dość dawno myśl tego porozumienia. Mimo różnic ideologicznych myśl taka znajdowała zwolenników i była niejako pielęgnowaną tradycją polityki Bismarcka i Reichswehry, gdy oficjalna polityka niemiecka podjęła na początku 1939 roku inicjatywę w tym kierunku, miała wewnątrz grunt już urobiony. Ideologiczne motywy poszły w kąt, doraźne cele taktyczne wyszły na plan pierwszy. Rozpoczęto rozbijanie "klucza sklepienia europejskiego", jak Napoleon nazwał Polskę.
Ale w owym czasie do oficjalnego porozumienia z Rosją jest jeszcze daleko, przeciwnie, zawiązuje się pakt antykominternowski, wydaje się, że obie strony stoją na przeciwległych biegunach i nigdy i pod żadnym pozorem zbliżyć się do siebie nie będą w stanie. Jeszcze 16 lutego 1937 roku Goering zapewnia marsz. Śmigłego-Rydza o nieprzejednanym stanowisku Niemiec wobec Rosji. Jeszcze 5 stycznia 1939 roku, podczas wizyty Becka w Berchtesgaden, Hitler zapewnia go, że każda polska dywizja zastępuje jedną dywizję niemiecką na wschodzie i utrzymuje, że jest zainteresowany gospodarczo Ukrainą.
Jeśli chodzi o stosunek oficjalnych czynników polskich odnośnie polityki niemieckiej, zasługuje na podkreślenie informacja Rauschninga, który jeszcze przed paktem o nieagresji bawił w Polsce i konferował z Marsz. Piłsudskim.
Manifestacyjne oświadczenia Goeringa i samego Hitlera nie zasugerowały zbyt ludzi w Polsce. Poza nieliczną grupką konserwatywnych publicystów nie było w Polsce żadnego poważnego odłamu, który by miał zaufanie do Niemiec, pragnął z nimi sojuszu i wspólnej walki - nawet przeciw drugiemu odwiecznemu wrogowi - Rosji. O negatywnym stanowisku czynników decydujących wspominaliśmy już wyżej. Zarówno Marsz. Piłsudski, jak i po jego śmierci min. Beck odnosił się do propozycji niemieckiej z jak największym chłodem oraz rezerwą i nigdy ich nie zaakceptował. Polska zdawała sobie sprawę, że nikomu w Niemczech nie przyszło do głowy, aby zrzec się na stałe pretensji do zachodnich dzielnic Polski, agitacja wśród mniejszości niemieckiej w Polsce i jej postawa, jak również los polskiej mniejszości w Niemczech, aż nadto dobrze uwidoczniły, jaką wartość mają oświadczenia niemieckie. Nie mogło być wątpliwości, że w razie przyjęcia niemieckich propozycji w odniesieniu do Rosji, po najpomyślniej nawet przeprowadzone kampanii - wojska niemieckie, przeszedłszy raz przez Polskę, nie chciałyby się wycofać co najmniej z naszych dzielnic zachodnich, a pozostała część Państwa Polskiego spaść by musiała do roli wasala Rzeszy.
Dlatego też ze strony polskiej nie zaniedbano zbliżenia się do Francji i nawiązania ścisłego kontaktu z Anglią - co, jeśli chodzi o stronę dyplomatyczną, zakończyło się pewnym sukcesem.
Ambasador francuski, Noel, w swoim raporcie z Warszawy z dnia 2 maja 1939 roku pisze, że Marsz. Piłsudski nie miał żadnych iluzji co do natury i wartości paktu z Niemcami i w ostatnich miesiącach swego życia dał temu wyraz w obecności swych współpracowników i wyższych wojskowych. Oczywiście i te poglądy w rozmaity sposób przeniknęły do społeczeństwa.
Jeśli chodzi o opinię publiczną, to jej postawa była wyraźna. Wydaje się, że nie znalazłby się w Polsce nikt, kto by mógł i chciał iść na współdziałanie z Niemcami za cenę tak znacznych ustępstw terytorialnych.
Ponieważ mocarstwa zachodnie nie mogły się zdobyć na stanowczą wobec Niemiec postawę i kontynuowały nieszczęsną politykę ustępstw - Polska, aby nie stać się pierwszą, pozostawioną własnemu losowi, ofiarą Hitlera - musiała prowadzić grę taktyczną zmierzającą do zyskania na czasie i możliwego odroczenia konfliktu. Mimo dwukrotnego już odrzucenia propozycji wojny prewencyjnej z Niemcami - polityka polska nie traciła nadziei, że dalszy rozwój wydarzeń przekona wreszcie państwa zachodnie, jak groźny dla nich samych jest nieustanny wzrost potęgi niemieckiej, słowem że nastąpi zmiana sytuacji, która umożliwi Polsce, nie tylko realne zacieśnienie przymierza z Francją, lecz i nawiązanie bliskich stosunków z Anglią - tą samą Anglią, która od czasu Wersalu nie chciała zaciągać żadnych zobowiązań w Europie, a zwłaszcza na wschód od Renu.
Tymczasem Rosja rozwija w dalszym ciągu na terenie międzynarodowym akcję antynarodowo-socjalistyczną. Skrzyżowanie to nastąpiło w wojnie w Hiszpanii. W Rosji odbywają się procesy przeciwko zdrajcom i jakby przypadkiem padają głosy tych, którzy ze strony rosyjskiej wyciągali rękę do koncepcji porozumienia z Niemcami. W stosunku do Polski, Rosja zachowuje się poprawnie, interweniuje tylko na korzyść Czechów we wrześniu 1938 roku.
Mimo tych pozorów warto zwrócić uwagę na pamiętniki gen. Kriwickiego, byłego szefa wydziału zagranicznego G.P.U., który popadłszy w niełaskę Stalina, uszedł cało do Ameryki i tam ogłosił pamiętniki, wydrukowane na kilka miesięcy przed obecną wojną. Otóż Kriwicki przytacza szereg faktów i spostrzeżeń, z których wynika, że pomimo pozorów i zewnętrznych dekoracji, Stalin uparcie dążył do porozumienia z Hitlerem i to już wkrótce po dojściu Hitlera do władzy i że nigdy osobiście go nie atakował uważając, że, przeciwnie, porozumienie z Hitlerem jest możliwe. Pamiętniki Kriwickiego, dodać należy, ukazały się zanim się rozpoczęły owe rozmowy niemiecko-rosyjskie w 1939 roku, zakończone paktem o nieagresji 22 sierpnia 1939 roku.
Hitler na początku swego panowania, w obawie przed komunizmem, układał swój program wschodni i szukał w pakcie o nieagresji z Polską podstawy do wspólnej akcji antyrosyjskiej. Później jednak, po zbliżeniu się do Włoch i po pierwszych sukcesach terytorialnych, rośnie w siły i w pewność siebie, stając się bardziej niezależnym, zaś bezkarne zbrojenia dają mu do ręki również i argument najważniejszy, argument siły. Zaczyna więc swój program wschodni realizować inaczej - poprzez Sowiety i Słowację, komplementując jeszcze Polskę - sięga po jej ziemie.
Niewątpliwie 'oburzyła' Hitlera również 'niewdzięczność' Polski, która zbliżyła się do Francji i Anglii. I tak 25 października 1938 roku Ribbentrop wysuwa wobec amb. Lipskiego na przyjęciu w Berchtesgaden propozycje co do zwrotu Gdańska i autostrady przez Pomorze, w zamian ofiarując 25-letni pakt o nieagresji i uznanie zachodnich granic Polski - za kulisami jednak szantażuje Polskę i przygotowuje rozruchy w zachodnich dzielnicach Polski. Zamienne jest, że Ribbentrop, wiedząc o dążeniu Polski do wspólnej granicy z Węgrami proponuje Polsce zamianę: za autostradę i Gdańsk - wspólna granica polsko-węgierska. Otrzymał na to odpowiedź, że Polska popiera jedynie dążenia rządu węgierskiego. Fakt ten rzuca nieco światła na trudności zrealizowania tego wspólnego dążenia Polski i Węgier. Jeszcze z początku 1939 roku Niemcy ponawiają nacisk na Polskę, aby przystąpiła do paktu antykominternowskiego - chodziło tu niewątpliwie o pokrzyżowanie planów angielsko-francuskich co do Rosji i o szantażowanie Sowietów, aby zmusić je do bliższych rozmów z Niemcami.
5 maja 1939 roku Mołotow obejmuje stanowisko komisarza spraw zagranicznych. Imperialistyczne tradycje rosyjskie dojrzały już w umyśle samego Stalina i jego najbliższych. Zaczną się wkrótce rozmowy z Niemcami, których oczywiście nie mógł prowadzić Litwinow, skompromitowany wobec Niemców, musiał przyjść Mołotow, człowiek o innym nastawieniu, takim jakiego aktualne zamiary Stalina wymagały.
Mołotow jednak zapewnia Polskę o przychylnym stanowisku Rosji w razie wojny z Niemcami, mało tego - obiecuje pomoc materialną. Już po podpisaniu paktu z Niemcami, to jest 22 sierpnia 1939 roku, Rosja podkreśla, że pakt ten ma na celu tylko pokój i że rozmowy z Anglikami i Francuzami zostały odłożone jedynie na później.
Tak to Rosja do ostatniej chwili symulowała respektowanie traktatów, kryjąc chytrze w zanadrzu nóż, którym ugodziła Polskę w plecy 17 września 1939 roku.
Symulacja była tak doskonałą, że poseł polski Grzybowski, kiedy go Mołotow zaprosił do siebie w nocy z 16 na 17 września, spodziewał się czegoś nieprzyjemnego, może nawet wypowiedzenia paktu o nieagresji z 1932 roku, ale nigdy interwencji zbrojnej.
W marcu 1939 roku nastąpiło nieoczekiwane zajęcie Czech i Moraw oraz Kłajpedy przez Niemcy. Akcja Hitlera nie była notyfikowana żadnemu państwu i poważnie zagroziła Polsce od południa. Był to dzwon alarmowy. Ale nie tylko dla Polski. Bo już i na Zachodzie, a przede wszystkim w Anglii zagarnięcie przez Rzeszę Czech olbrzymie zrobiło wrażenie. Hitler uroczyście zapowiedział w Monachium we wrześniu 1938 roku, że Sudety są jego ostatnim żądaniem terytorialnym w Europie i że nie chce mieć Czechów w swym państwie. Anglia temu wierzyła. Bezceremonialne i cyniczne złamanie danego słowa niesłychanie oburzyło cały naród angielski, a fakt, że Hitler odrzucając jak niepotrzebny łachman ogłoszone dawniej hasło "zjednoczenia wszystkich Niemców w ramach Rzeszy", wysunął dla uzasadnienia aneksji Czech nową koncepcję 'Lebensraum' - otworzyło wreszcie oczy rządowi angielskiemu na istotę dążeń hitlerowskich Niemiec. Anglia pojęła, że ekspansja niemiecka nie ma granic, że stanowi więc ona również dla samej Anglii i całego Imperium Brytyjskiego niezmiernie groźne niebezpieczeństwo. A zrozumiawszy to - Anglia skończyła natychmiast z niecelową, więcej: szkodliwą polityką ustępstw i przeszła do politycznego przeciwnatarcia.
Na tę chwilę czekała zaś od dawna polska polityka zagraniczna. Wstrząs psychiczny, jakiemu uległa opinia publiczna Wielkiej Brytanii, rewizja zasad rządzących dotąd polityką angielską - stworzyły warunki, umożliwiające aktywne zainteresowanie Anglii sprawami Europy Środkowo-Wschodniej i nawiązanie ścisłych węzłów między Warszawą i Londynem. Ta okazja została przez Polskę doskonale wykorzystana. Stanowcze odrzucenie żądań w sprawie Gdańska i Pomorza, z jakimi przy końcu marca 1939 roku zwrócili się do Warszawy Niemcy, wzmocniło jeszcze w Anglii szacunek dla Polski i przekonanie, że Państwo Polskie jest cennym partnerem, z którym warto nawiązać bliższą współpracę dla zahamowania dalszej ekspansji niemieckiej. Energiczna akcja dyplomacji polskiej podchwytywała nowe tendencje polityki brytyjskiej, zmierzając do oparcia współdziałania polsko-angielskiego nie na mgławicowych deklaracjach, lecz na konkretnych zobowiązaniach politycznych i wojskowych. Akcja ta została uwieńczona pełnym powodzeniem. 30 marca 1939 roku prem. Chamberlain ogłasza w Izbie Gmin gwarancję brytyjską dla Polski, a 6 kwietnia min. Beck składa wizytę w Londynie i deklaruje, że Polska uważa się za związaną wobec Anglii takimi samymi zobowiązaniami niesienia pomocy, jak i Anglia wobec Polski. W ten sposób jednostronna gwarancja brytyjska przekształciła się w dwustronny sojusz polsko-angielski. Sojusz na razie jeszcze prowizoryczny - ale już w pełni obowiązujący. A po upływie kilku miesięcy, 25 sierpnia 1939 roku, podpisany został w Londynie formalny układ przymierza między Polską a Wielką Brytanią.
Układ ten był prawdziwą rewolucją w polityce angielskiej. Dość wspomnieć, że był to pierwszy od czasów Napoleona sojusz wojskowy, jaki Anglia zawarła w czasie pokoju na kontynencie europejskim. Triumf polityki polskiej był tym większy, że Anglia wywierała równocześnie nacisk na wiecznie wahającą się i ustępującą przed Niemcami Francję, skłaniając ją równocześnie do zajęcia energiczniejszej postawy wobec Rzeszy. W tym stanie rzeczy sojusz polsko-francuski nabiera nowych rumieńców życia, a w maju 1939 roku dochodzi do zawarcia ścisłego porozumienia sztabowego, ustalającego dokładne terminy ofensywnych operacji armii francuskiej i lotnictwa angielskiego przeciw Niemcom w wypadku napadu niemieckiego na Polskę.
Te układy sztabowe nie zostały niestety przez Francuzów wykonane. Dowództwo francuskie nie podjęło we wrześniu wielkiej ofensywy, mimo, że jak się później okazało - na Linii Zygfryda było wtedy niecałe 10 dywizji niemieckich. Co więcej - Francuzi w ogóle zwlekali z wypowiedzeniem Niemcom wojny i gdyby nie stanowcza postawa Anglii, kto wie, czy Francja nie "wykonałaby" postanowień sojuszu z Polską zupełnie tak samo, jak 'wierna' była w 1938 roku sojuszowi z Czechosłowacją ...
Ale młody sojusz polsko-angielski doskonale wytrzymał próbę życia. Jeżeli rząd angielski nie wypowiedział wojny Niemcom od razu 1 września - co wywołało oburzenie w społeczeństwie brytyjskim, a protesty w parlamencie - to uczynił tak właśnie ze względu na wahanie się Francji, którą Londyn bezskutecznie namawiał do stanowczego kroku. Gdy nie pomogła dwudniowa argumentacja i naciski dyplomatyczne i gdy francuski minister spraw zagranicznych, Bonnet, mimo trwania od kilkudziesięciu już godzin walk w Polsce, nie chciał się wyrzec nadziei uniknięcia wojny przez załatwienie sprawy drogą jakiejś konferencji na wzór Monachium - Anglia zrezygnowała z efektu solidarnego wystąpienia obu mocarstw zachodnich i na własną rękę wypowiedziała wojnę Niemcom. W kilka godzin później naśladuje ją w tym Francja, która była za słaba duchem, by zdobyć się samodzielnie na decyzję uczciwego dotrzymania sojuszu wobec Polski, ale za słaba również by zostać na boku i nie pójść w ślady Anglii, gdy ta wyrzekła już decydujące słowo.
Anglia nie udzieliła Polsce we wrześniu 1939 roku realne...
[ Pobierz całość w formacie PDF ]