Cykl Barrayar - Lamentowe gory, Bujold Lois McMaster

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

powieść

NEBULA 1989HUGO 1990

McMaster Bujold Lois - Lamentowe góry (z txt)

(The Mountains of Mourning)

przełożyła Dorota Malinowska

Lois McMaster Bujold, autorka amerykańska urodzona w 1949 r. Pierwsze opowiadanie „Barter” opublikowała w „Twilight Zone” w 1985 roku. Prawie wszystkie jej utwory (opowiadania, nowele i powieści) tworzą pełną zabawnych przygód historię  świata feudalnych galaktycznych kolonii, pomiędzy którymi dzięki skokom przez czarne dziury, można podróżować z prędkością większą od prędkości światła, Bohaterami są zazwyczaj członkowie rodziny Vorkosigan, należący do elity kasty wojskowych z planety Barrayar, dość niedawno ponownie odkrytej przez cywilizację, po okresie izolacji, kiedy to owa planeta popadła w semifeudalizm. “Shards of Honor” (1986) i jego kontynuacja “Barrayar” (1991) - ta druga zdobyła Hugo w 1992 r. - opowiadają historię romansu między lordem Aralem Vorkosiganem a kobietą spoza jego planety, w dodatku reprezentującą cywilizację na znacznie wyższym poziomie. Owocem tego związku jest Miles Vorkosigan, od urodzenia upośledzony fizycznie. Miles wyrasta na charyzmatycznego militarnego przywódcę. Jego skomplikowane życie opisane jest w kolejnych powieściach “The Warrior Apprentice” (1986), “The Vor Game” (1990) - Nebula 1991 i “Brothers of Arms” (1989). Opisy jego licznych przygód można również znaleźć w opowiadaniach. Za “The Mountains of Mouring” (Lamentowe Góry) Lois McMaster Bujold otrzymała zarówno Nebulę jak i Hugo. Chyba jednak najbardziej znaną powieścią tej autorki jest napisana w 1988 r., nosząca tytuł „Stan nieważkości” (Falling Free) - Nebula 1988. Akcja tej książki osadzona została na 200 lat przed rozpoczęciem historii sagi rodu Vorkosiganów. Bujold opowiada o rebelii ludzi zmuszonych do życia w zerowej grawitacji po wcześniejszym, specjalnym dostosowaniu ich do takich warunków za pomocą inżynierii genetycznej, a następnie wykorzystywanych w celach komercyjnych. „Stan nieważkości” będziecie mogli Państwo czytać na łamach „Nowej Fantastyki” od sierpnia ‘94. 

Książki Lois McMaster Bujold są jednocześnie zabawne i pełne ludzkich uczuć. O „Lamentowych górach” sama autorka pisała tak: Mój zdeformowany bohater, Miles, jako syn lokalnego lorda musi udać się w głąb kraju, by rozwiązać sprawę dzieciobójstwa. Użycie formy kryminału i umieszczenie Milesa czasowo w roli detektywa bardzo mi się podobało. Nasz bohater rozwikła zagadkę, ale również dowie się, że rozwiązanie problemu jest czymś znacznie poważniejszym.  Dlatego też, by sprawiedliwości stało się zadość, Miles musi lepiej zrozumieć swą człowieczą naturę i swoją historię.  Jako idealistyczny młody oficer tuż po przysiędze musi się również nauczyć subtelnej różnicy między służbą imperium a służeniem ludziom. 

D.M.

Miles usłyszał lament kobiety, kiedy wspinał się na wzgórze od strony wąskiego jeziora. Nie wytarł się po pływaniu, ponieważ poranek obiecywał skwarny upał. Woda spływała chłodnymi strumyczkami z włosów mężczyzny na nagą klatkę piersiową i plecy, a także - co już było mniej przyjemne - w dół po nogach z nogawek krótkich spodni. Rzemienie mocujące do nogi szynę aparatu ortopedycznego obcierały wilgotną skórę nóg, gdy wbiegał w górę wąską ścieżką, przedzierając się przez krzaki w tempie wręcz wojskowym. Stopy wyciskały wodę ze starych, mokrych butów.  Gdy doszły go z daleka głosy, zaciekawiony zwolnił. 

Kobiecy głos nieprzyjemnie zawodził z żalu i zmęczenia:

   - Proszę, panie, proszę. Chcę tylko sprawiedliwości...

Stojący przy bramie strażnik był najwyraźniej poirytowany i zakłopotany jednocześnie.

   - Nie jestem panem. Daj spokój, wstańże, kobieto. Wracaj do wioski i zgłoś sprawę w magistrackim biurze swego okręgu.

   - Mówiłam ci już, panie, właśnie stamtąd wracam!

Mike wyszedł spomiędzy krzaków i zobaczył, że kobieta nie podniosła się z kolan. Przyglądał się tej scenie z drugiej strony traktu.

   - Zanim sędzia wróci, miną całe tygodnie. Droga tutaj zabrała mi cztery dni. Mam tak niewiele pieniędzy... - W jej głosie pojawiła się rozpaczliwa nadzieja, zagłębiła dłoń w kieszeń, a chwilę potem ku strażnikowi wyciągnęła się zaciśnięta pięść. - Marka i dwadzieścia pensów, to wszystko, ale...

Wzrok wyprowadzonego z równowagi strażnika padł na Milesa. Żołnierz wyprostował się gwałtownie, jakby przestraszony, że jego pan mógł go podejrzewać o połakomienie się na tak żałosną łapówkę.

   - Odejdź, kobieto! - warknął.

Miles zmarszczył brwi i powłócząc nogą przeszedł przez drogę do głównej bramy.

   - O co chodzi, kapralu? - zapytał lekkim tonem.

Strażnik najwyraźniej oddelegowany z wojsk imperialnych, miał na sobie zielony mundur z wysokim kołnierzem służb Barrayaru. W jasnym, porannym słońcu pocił się niemiłosiernie. Znajdowali się przecież na południu. Miles wyobraził sobie, że żołnierz będzie już całkiem ugotowany, zanim wróci do koszar, gdzie pozwoli sobie wreszcie na rozpięcie kołnierzyka. Akcent wskazywał, że nie pochodził z tych stron, był człowiekiem miastowym, może z samej stolicy, a tam bardziej lub mniej sprawna biurokracja załatwiała takie problemy jak ten, z którym przyszła klęcząca teraz przed nim kobieta. 

Z kolei ona była miejscowa, wszystko wskazywało, że pochodzi z jakiejś zapadłej wioski w górach. Młodsza niż można było sądzić po jej napiętym głosie, wysoka, zapuchnięta od płaczu, z rzadkimi blond włosami, zwisającymi po obu stronach jej łasiczkowatej twarzy, w której zwracały uwagę skłopotane, szare oczy. Wykąpaną, nakarmioną, wypoczętą, szczęśliwą i spokojną, można by nawet uznać za ładną, ale w tej chwili było jej do tego bardzo daleko, poza tym, że miała naprawdę wspaniałą figurę. Szczupła, ale o pełnym biuście. Chociaż nie, krągłość piersi była tylko czasowa, Miles zauważył zaschnięte plamy po mleku na staniku sukienki, chociaż dziecka nigdzie nie widział. Ubranie kobiety było bardzo zniszczone, dawno temu uszyte prostymi, niewprawnymi ściegami, choć z materiału fabrycznego. Butów nie miała wcale. Po długiej wędrówce bose stopy krwawiły.

   - Nie ma najmniejszego problemu - zapewnił strażnik

Milesa. - Odejdź - syknął w stronę kobiety.

Jakby nie mogąc już dłużej wytrzymać na klęczkach, osunęła się na ziemię niczym kłoda.

   - Zawołam sierżanta - strażnik przyglądał się jej z niepokojem - i każę ją usunąć.

   - Poczekaj chwilę - powstrzymał go Miles.

Kobieta przeniosła na niego wzrok, najw...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pees.xlx.pl
  •