Członek zwiedziony na manowce, Nowe

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Pamiętacie jeszcze urocze opko o... fascynacji rodzącej się pomiędzy Potterem a Malfoyem? Jakiś czas temu obiecałyśmy Wam część trzecią analizy tego tFForu (dwie poprzednie są i ). Lud domagał się “momentów” - zatem lud je dostanie! Co prawda będą one polegać głównie na wzdychaniu, spoglądaniu i jedynie okazjonalnym ściskaniu (oraz uszczęśliwianiu białych kafelków w łazience), ale to zawsze coś, prawda?
Oprócz tego dowiecie się, jak powstają pękające naczynka, jakie porno lubi Ron i czym łopocze Snape.

Zanalizowały: Kalevatar i Pigmejka





- Ten Malfoy całkowicie zwariował! – Ron wyrażał swoje oburzenie zachowaniem chłopaka, pomagając sobie dłonią
Jedną ręką nadawał w migowym.

– Hermiona, ja naprawdę nie wiem, jak możesz wytrzymywać z tym palantem w jednym pokoju! Przecież on jest odrażający! Chciało mi się rzygać, jak zdjął koszulę.
Mujeju, jacy ci chłopcy dziś wrażliwi. Czyżby Malfoy miał tam jakieś wielkie, ropiejące krosty? Albo zasuszonego zroślaka, wyrastającego z klatki piersiowej?

- Ronaldzie! – powiedziała oburzona dziewczyna – Jak ty się wyrażasz? Nie żadne „rzygać”! Jeśli już masz wyrażać swoje obrzydzenie, to mów „wymiotować”! A Malfoy nie jest taki zły, kiedy się go pozna bliżej. Można z nim nawet prowadzić rozsądne rozmowy, oczywiście kiedy nie jest pijany.
Hermiona nie wykazuje tolerancji dla dosadnego słownictwa, ale z pobłażaniem patrzy na chlanie. Tak, oczywiście.
Przy czym osobnikiem chlejącym jest chłopak, który przez wszystkie lata szkoły traktował ją jak śmierdzącego śmiecia. Tak tak.
Cóż, jak się okazuje - nie jest taki zły. Tzn. kiedy jest trzeźwy. Wait - to znaczy, że przez pierwsze pięć części Pottera Malfoy był ciągle narąbany?

- Jak możesz go bronić?! Przecież to obrzydliwy wąż!
- Jak już animizujesz, to nie wąż, tylko smok.
Hermiono, jak już pouczasz, to poprawnie! Animizacja działa tylko w jedną stronę - to nadanie przedmiotom/zjawiskom cech istot żywych. Tutaj mamy do czynienia bardziej z animalizacją.
Aaaa, czyli jak ktoś się nazywa np. Dzik, to już nikt nie może nazwać go świnią?

- Jak to smok? – Ron zrobił wielkie oczy.
- To od jego imienia – tym razem do rozmowy wtrącił się Harry, zdruzgotany tym, że Ron jest takim ignorantem.
No, kto to widział - nie znać źródłosłowu imienia najgorętszego chłopaka w szkole! Harry od razu nadrobił zaległości.
(BTW, zawsze mnie dziwiło, że w Hogwarcie nie uczą łaciny.)

Widząc, że przyjaciel dalej ich nie rozumie, dodał – Draco po łacinie to inaczej smok.
Nie, Draco po łacinie to po prostu "smok". "Inaczej smok" to "secus draco".
Och jej, jakie to dzielne i miłe, takie zabawy słowne imieniem największego wroga. Aż mnie zęby od cukru bolą.

- Jak możesz wymawiać jego imię?! Nie pamiętasz już, co ci zrobił w powozie?! Przecież się na ciebie rzucił! Nie wiadomo, co by jeszcze zbroił gdybyśmy nie dotarli do zamku!
No, dzieciaka by mu zrobił przynajmniej. I to przez dżinsy!
Ewentualnie mógłby ZBROIĆ się do walki. Ale to by było kanoniczne, więc mało prawdopodobne.

- Nie robił nic nadzwyczajnego – odpowiedział odwracając głowę.(...)
- Żartujesz! Siedziałeś mu na kolanach! Zrozumiałbym to, gdybyś wpakował się tak jakiejś dziewczynie, ale nie chłopakowi! Gorzej, Malfoyowi, zakale świata magicznego!
Z sensem gada, polać mu.

Właśnie ten moment wybrała sobie Ginny, by przejść koło nich i spojrzeć na bruneta zaczerwionymi oczami.
Zielone schowała na chwilę do kieszeni.

Kiedy ich spojrzenia się spotkały, uciekła z płaczem do Wielkiej Sali. Na ten widok chłopakowi zrobiło się trochę wstyd za to, co jej zrobił.
Ale tylko troszkę.
Gorzką gorycz wstydu osładzała stójka Malfoya. Znaczy hm, wspomnienie stójki.

- Nie przejmuj się tak – zwrócił spojrzenie na Hermionę, gdy tylko usłyszał jej słowa skierowane do niego.(...) – Później z nią porozmawiam. Sama wkrótce zda sobie sprawę, że przedłużanie na siłę tego związku nie miało żadnego sensu.
I absolutnie nikt nie ma do ciebie pretensji o ten pokaz bucery, jaki odstawiłeś przy zrywaniu! Come on, masz gorętsze ciacho na horyzoncie, czuj się usprawiedliwiony.

- Mną też nie musisz się już martwić! – zawołał Ron, zapominając całkowicie o wcześniejszej sprawie – Już się nie gniewam, że z nią zerwałeś.
To nic, że ona teraz przez to płacze i cierpi. Baby i tak ciągle ryczą, właściwie nikt nie wie dlaczego.
Pewnie z zazdrości o penisa.

– Ale czy musiałeś z nią zrywać w ten sposób?! – zmierzył wściekłym wzrokiem bruneta.
No, przynajmniej ktoś tu ma choć odrobinę przyzwoitości. Cieszmy się tą chwilą, bo prędko odejdzie..

- Jakoś…. tak… wyszło – odpowiedział skrępowany.
- .
- Mogłem zabić.

[Wszyscy grzecznie idą do Wielkiej Sali, gdzie...]
Dyrektor jeszcze nie kwapił się do tego, by wygłosić swoje przemówienie. Czekał wciąż na kilku spóźnialskich. Jednym z tych był Draco Malfoy, który wszedł do Sali swoim nonszalanckim krokiem, nie zważając na zachwycone spojrzenia płci pięknej, ani także na zniecierpliwione spojrzenia nauczycieli. Usiadł przy swoim stole i spojrzał w pierwszej kolejności na Pottera.
Wcześniej zaś, kiedy wchodził do sali, nonszalancko patrzył w ziemię, skoro jego wzrok nie padł na nikogo innego?

- Może jednak przestaniesz się tak na niego patrzeć? Ujawnisz się przed całą szkołą. Chociaż… ty lubisz szokować i intrygować.
Taa... jeśli chodzi o Malfoya, to ani darcie Biblii, ani odgryzanie głów kurczakom, ani szaty z surowego mięsa na nikim już nie robiły wrażenia.

- To może oszczędzisz mi czasu i marnowania mojej cierpliwości i sam powiesz, o co tu właściwie chodzi? – próbował go podejść.
- Nie chcę ci psuć niespodzianki – odpowiedział spokojnie Zabini, całkowicie ignorując wściekłe spojrzenie, jakie mu zaserwował przyjaciel.
Niech zgadnę... skoro jedzą śniadanie, to... zaserwował mu to spojrzenie w postaci kanapki? Soku dyniowego?

- Żaden pomysł Dropsa nie może być miłą niespodzianką, więc sobie ze mnie nie kpij, bo tego bardzo nie lubię!
Oo, Draco nie lubi, gdy ktoś sobie z nim pogrywa. Z kim mi się to kojarzy...
- Jak zwykle wstałeś w złym humorze. Czyżby męczył cię mały kac? – mógł z niego kpić, z tego powodu, że jako nieliczny miał mocniejszą głowę od blondyna.
- Wyjątkowo dzisiaj nie. Nie zmieniaj tematu, tylko gadaj, bo narażasz się na męki jeśli nie wydusisz tego z siebie.
Będę cię raził mym nieświeżym oddechem, woniejącym przetrawioną wódą.

- Dobrze. Mogę ci zdradzić kilka szczegółów, ale nie musisz być już od razu taki agresywny. Chodzi tu o zjednoczenie domów, żeby lepiej bronić się przed Czarnym Panem
Przy czym chodzi o zjednoczenie w sensie jak najbardziej dosłownym, można by rzec... fizyczne ich połączenie.

- Tyle to ja sam już wiem! W końcu umiem co nieco się domyślić! Mów lepiej jaśniej. –
Draco zironizował odrobinę wypowiedz po czym ją jeszcze trochę zgoryczył i zaczął grzebać w talerzu widelcem.
A to ma taki związek z początkiem zdania, że...?

- Mogę ci tylko jeszcze powiedzieć, że jeśli będziesz miał szczęście, to będziesz mógł swobodnie spędzać o wiele więcej czasu z zielonookim gryfonem.(...)
- Co masz przez to na myśli?
- Sam się przekonasz. Właśnie Drops wstaje, żeby wygłosić tą swoją niesamowitą wiadomość.
Tę.

Draco wiedząc, że już nic więcej od przyjaciela nie wyciągnie, odwrócił się na ławce i spojrzał na starca, który stanął, żeby wszyscy go lepiej widzieli.
- Tak jak wam wczoraj mówiłem na uczcie powitalnej, wymyśliłem pewien sposób, żeby zjednoczyć uczniów z różnych domów. Dotyczy to w szczególności starszych roczników, które odejdą ze szkoły w tym lub przyszłym roku. Mamy nadzieję, że będą oni dalej utrzymywać ze sobą przyjazne stosunki.
Hehehehehehehehehehehe... no dobra, już nie będę.
A nawet jeśli nieprzyjazne, to chociaż za obustronną zgodą, jak na dorosłych ludzi przystało.

Dlatego, po skonsultowaniu się z opiekunami domu, podjąłem pewną decyzję. Z każdego domu weźmiemy kilku uczniów z siódmego, szóstego i piątego rocznika, i umieścimy ich w innych domach.
Kochany Dropsie, wymiana uczniów ma sens, jeśli pochodzą oni chociaż z innych miast... ale nie wtedy, jak i tak codziennie ze sobą przebywają. No ale rozumiem, becikowe samo się nie zarobi, gejowski romans sam się nie nawiąże. Kontynuuj.
I wcale nie wiemy, do czego to doprowadzi.

Na Sali zapanowało ożywienie. W niektórych miejscach odezwały się sprzeciwy, a w innych okrzyki zdumienia. Za to u Draco oczy przybrały wręcz stalową barwę.
Szkoda, że mu się nie skrystalizowały przy okazji.

Dyrektor poczekał, aż z powrotem zapanowała cisza. Dopiero wtedy kontynuował.
- Tak jak mówiłem weźmiemy kilka uczniów z tych roczników i umieścimy w innych domach. Będą oni mieszkali w dormitoriach razem z tymi uczniami, którzy zostali do niego przydzieleni w pierwszym roku. Będą razem z nimi chodzić na zajęcia, jeść posiłki i spędzać wolny czas na okres trzech miesięcy.
I może jeszcze nie będzie im wolno rozmawiać z przyjaciółmi ze swoich właściwych domów? Albusie, wiesz że to zakrawa o łamanie praw... już nawet nie tyle ucznia, co człowieka?

Później nastąpi zmiana. Ci co ich gościli w swoich dormitorium
Dormitoriach. No wiesz, Albusie? Jaki przykład dajesz uczniom?

pójdą razem z nimi do ich domów, także na okres trzech miesięcy. Drugi semestr już spędzicie już normalnie, ponieważ chcemy, żeby starsze roczniki dobrze się przyszykowały do testów.
Szkoda, że Albus nie wyjaśnił, jak wyobraża sobie kwestię Pucharu Domów.
A nauka w innym domu niż własny będzie mniej efektywna, ponieważ...? (Jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości, czy Albus liczy na nieustającą orgię.)

(...) W końcu skończyło się na tym, że Ron na razie został w swoim dormitorium, ale za to będzie razem z nim mieszkał pewien puchon. Hermiona zamieszkała z Luną, a Ginny trafiła do Slytherinu razem z Harrym, który miał zamieszkać w jednym pokoju z Draco.
NO KTO BY SIĘ TEGO SPODZIEWAŁ.

- Teraz możecie się rozejść i zapoznać z waszymi nowymi domami. Skrzaty przeniosły już wasze rzeczy do pokojów.
W razie, jakbyście chcieli zaprotestować, to i tak nie macie już wyboru, mwahaha.
Plan Dropsa nie miał słabych punktów.

Zaskoczeni uczniowie zaczęli się rozchodzić, ale zanim Harry wstał ze swego miejsca spojrzał w stronę stołu, przy którym od dzisiaj będzie jadał posiłki. Jego spojrzenie napotkało na Draco, który mu się przyglądał z delikatnym uśmiechem. Szybko odwrócił głowę. Zastanawiał się jak wytrzyma te trzy miesiące z tym oślizgłym wężem,
Oj tam, trochę żelu czy wazeliny i jakoś pójdzie. Czy tam wejdzie.

a raczej smokiem, jak to fachowo określiła Hermiona. Za to Draco już układał w swojej głowie plan uwiedzenia Pottera.
W kanonie plan ten koniecznie musiałby uwzględniać Imperiusa albo pigułkę gwałtu. Albo wręcz tasak i plastikowy worek. Tutaj - wystarczy, że posmyra go po członku i pełen sukces gwarantowany.

***
- Ja nie mogę – jęczał Ron. Jak zwykle, rudzielec nie mógł powstrzymać się przed powiedzeniem tego, co myśli – Co sobie dyrektor wyobraża!? Przecież to niemożliwe, żebyśmy mogli się zintegrować! Zwłaszcza z tymi paskudnymi wężami! Je raczej powinno się natychmiast wytępić, a nie pozwalać, żeby oni przechodzili do naszych dormitorium.
I zadawali się z naszymi kobietami, nieprawdaż.
(Widzisz, Albusie? Ron już podłapał od ciebie złą odmianę.)

W dodatku Harry i Ginny trafili do tych śmierciożerców! – krzyczał na cały korytarz chłopak.
- Ronaldzie – jeśli Hermiona użyła pełnego imienia rudzielca oznaczało to, że jest już na niego nieźle wściekła – Rozumiem, że masz jakieś nieuzasadnione uprzedzenia co do niektórych domów, ale nie musisz wygłaszać swojego zdania wszystkim w promieniu dwudziestu mil.
- Ja wcale nie jestem uprzedzony. Każdy w szkole wie, że z tych Ślizgonów nie będzie nic dobrego. Nadają się jedynie na sługusów Sama-Wiesz-Kogo! – rzucił z impetem – Będą z chorą służebnością lizać jego buty!!! – wygłosił jeszcze na koniec.
- Ronaldzie, swoje porno zachowaj dla siebie - odparła lodowatym tonem Hermiona.

- Nie wiedziałem, panie Weasley, że masz takie dobre zdanie o moim domu – usłyszeli za sobą jadowity głos. Ten głos nie mógł należeć do nikogo innego, jak właśnie do niego. Odwrócili się z przerażeniem i spojrzeli w czarne tęczówki nauczyciela eliksirów. Czasami Snape wydawał się bardziej przerażający niż sam Czarny Pan
No tak, Czarny Pan nie może im przecież dać szlabanu albo odjąć punktów - jedyne, co może, to tylko zabić.

– Jeśli masz taki dobry stosunek do Ślizgonów, to zapewne ucieszy Cię dwutygodniowy szlaban w mojej obecności. (...) Dzisiaj macie jeden dzień wolnego. Musicie się zorientować w planie lekcji, a także przyzwyczaić do nowych pokojów i lokatorów – jeszcze to dodając odszedł, powiewając swoją peleryną.
I pilnując, by łopotała malowniczo.
udzielił mu paru wskazówek.

- Już nie żyje! On mnie zabije na tych szlabanach – jęknął żałośnie rudowłosy chłopak.
- Ron, to jedynie twoja wina, że dostałeś szlaban. Gdybyś nie wypowiadał tych komentarzy, profesor Snape nie miałby żadnych powodów, by ci go wlepić. Dobrze, że przynajmniej nie odjął nam punktów.
Hermiona - zawsze na miejscu, gdy przyjaciel potrzebuje wsparcia.
To wina więźniów politycznych, że siedzą w więzieniach. Gdyby nie organizowali wieców i nie roznosili antyrządowych ulotek, mieliby spokój.

- Właśnie! Jak teraz będziesz w innym domu, to kto zdobędzie dla nas punkty na lekcjach i pomoże mi z moją pracą domową?!
- Ty myślisz tylko o sobie. Jesteś okropnym samolubem! – spojrzała na niego ze złością.
Hermiona - zawsze na miejscu, gdy trzeba wytknąć komuś swoje własne wady.

- Ale mi pomożesz?(...) Hermiiii, pomożesz mi prawda?
- Tak – westchnęła – Czasami zastanawiam się, czy jestem twoją dziewczyną, czy twoją niewolnicą.
Chciałaś powiedzieć: sekutnicą, prawda?

- Pomyślałem [powiedział Harry], że jesteście przeciwieństwem siebie, a jednak się dogadujecie.
- Nie martw się, Harry. Pewnego cudownego dnia znajdziesz dziewczynę, która będzie różniła się od ciebie diametralnie i spędzisz z nią miłe chwile…
No, jakby nie patrzeć, to przyjemność bierze się stąd, że dziewczynki i chłopcy się różnią.

zdałem sobie z czegoś sprawę! – wykrzyknął Ron, podbiegając do niego.
- O co chodzi?
Zapytał Harry, odsuwając się o krok. Nikomu się nie przyznał, ale nie lubił, gdy ktoś naruszał jego strefę osobistą. Nawet Syriusz wraz z Remusem nie potrafili wykorzenić z niego tego nawyku.
Regularnie siadali mu na kolanach, niestety - bezskutecznie.

Może miały na to wpływ lata, które spędził z wujostwem. Dlatego jego ojciec chrzestny z zaskoczeniem przyjął wieść, że zaczął chodzić z Ginny.
Też bym była zaskoczona na miejscu Syriusza, że chodzę z uczennicą, której nawet nie znam.

- Przecież będą rozgrywki w Quidditchu, a ty w tym czasie będziesz u Ślizgonów! Jesteś naszą atutową kartą. Jesteś najlepszym szukającym, nie możemy cię stracić i to jeszcze dla nich!
- Niestety, ale nie będę uczestniczył w rozgrywkach.
Będę zbyt zajęty grami... wstępnymi.
I chwytaniem innej... piłeczki.

Na pewno znajdziesz kogoś na moje miejsce, a teraz cześć. Idę do swego nowego pokoju. Przynajmniej wiem, gdzie on jest – odbiegł w stronę byłego dormitorium Hermiony.(...)
- Ron, nie sądzisz, że Harry nie znajdzie sobie nigdy żadnej dziewczyny? – niespodziewanie zapytała go Hermiona.
- Sądzisz, że nigdy nie odnajdzie miłości? – odwrócił się w jej stronę.
- Nie chodzi mi o to, że nie znajdzie dziewczyny… tylko, że znajdzie… chłopaka – stwierdziła, rumieniąc się delikatnie.
Cóż... przynajmniej ona wyczaiła, co się wyrabiało na sąsiednim siedzeniu w powozie. A już myślałam, że to jakiś zbiorowy atak pomroczności jasnej.
Cóż, zawsze była inteligentniejsza.

- Co ty mówisz, Hermi? Przecież to niemożliwe, żeby mój najlepszy przyjaciel był gejem.
Cóż, tym gorzej dla przyjaciela. ;/

– wymawiając to, skrzywił się – przecież chodził z moją siostrą.
- Jednak im nie wyszło.
No tak, bo przecież zainteresowanie chłopcami zaczyna się wtedy, kiedy z dziewczynami jakoś nie idzie.

Nie mieli nawet pojęcia, jak słuszne są jej przypuszczenia. Zaczęły się one spełniać już w tej chwili. Jednak podczas tego roku miało się wydarzyć jeszcze wiele rzeczy, które miały ich zaskoczyć. Jednak oni już bezpośrednio w nich nie uczestniczyli. Byli tylko ludźmi, którzy mogli wspierać w minimalnym stopniu Złotego Chłopca.
Zaś złoty Harry będzie się zaiste ślicznie prezentować przy platynowo-stalowym Draconie.
Obaj będą jako te cymbały (brzmiące).

***
Kiedy Złoty Chłopiec stanął przed wejściem do dormitorium prefektów (...) drzwi się otworzyły za sprawą blondwłosego chłopaka, który oparłszy się nonszalancko o framugę, spoglądał na szesnastolatka.
I teraz zagwozdka - czy Malfoy otworzył te drzwi siłą umysłu, czy też może sam działał jak jakaś fotokomórka?

- Potter, czyżby tak cię powaliła moja uroda, że nie możesz z siebie wydusić nawet słowa?
Uśmiechnął się, gdy Harry otrząsnął się i zamknął usta, które samoistnie otworzył widząc Ślizgona.
Draco był ubrany jedynie w jasne dżinsy, w dodatku rozpięte i spoczywające ledwo co na jego biodrach. Także z włosów chłopaka ściekała woda, poprzez jego tors, podbrzusze, aż do miejsca, które jeszcze zasłaniał materiał spodni.
Aż do jego PENISA, OMG, OMG. *gasp*

- Przesuń się Malfoy, chcę wejść – warknął, patrząc się na swoje stopy. Nie miał zamiaru dać się sprowokować temu wrednemu wężowi.
Taa, wężowi. Chyba temu w spodniach.

- Jak sobie życzysz – zaśmiał się lekko, odsuwając tylko na tyle żeby ten mógł wejść. Ale żeby to uczynić, Potter musiał się o niego otrzeć.
Potter: "I see what you did there, Malfoy."

Nie uszło jego uwadze to, że gdy ręka Gryfona prześlizgnęła się po jego podbrzuszu,
Malfoy: "I see what you did there, Potter".
A ręka też prześlizgnęła się tak... przypadkiem. Bo przecież to logiczne, że ocierając się o kogoś (kiedy go MIJAMY), smyramy go po rozporku.

na policzkach wyżej wymienionego zakwitł rumieniec. Zachichotał wewnętrznie.
Ten rumieniec zachichotał. Tak powstają pękające naczynka, Drodzy Czytelnicy.

Coraz bardziej podobało mu się zawstydzanie chłopca-który-przeżył.
I zamienianie go w chłopca-któremu-stanie.

- Zawsze witasz swoich gości tak ubrany? I myślałem, że już wziąłeś prysznic dzisiaj rano – zerknął na niego szybko, ale gdy zobaczył jego uśmieszek, postanowił tym razem nie odrywać od niego wzroku. Niech ten sobie nie myśli, że się go boi czy coś.
Będzie się na niego gapił z pełną odwagą i męstwem!

- Bo go wziąłem – przytaknął mu – a ten następny i mój wygląd, jest tylko dla ciebie.
I mam też dla ciebie dodatkowy przecinek!

- Bredzisz, Malfoy. Może powinieneś się zgłosić do Świętego Mungo? Na pewno przyjmą z chęcią kogoś takiego jak ty. Z twoją prezencją każda uzdrowicielka będzie tobie nadskakiwać
To jakaś najnowsza szkoła wrzuty - prawienie komplementów?
Czerń nowym różem, komplement nową obelgą... świat się zmienia, co poradzisz.

– powiedział swobodnie, chodź wygląd Malfoya i jego słowa mu w tym nie pomagały.
- Każdemu od czasu do czasu przydaje się uzdrowiciel – podszedł do niego tak, że ich ciała niemal się stykały – Ty także możesz czasami dać się ponieść
...nieopatrznie usiąść tyłkiem na betonie i złapać zapalenie pęcherza.

– chwycił jego krawat, bawiąc się nim – Jedynie Malfoyowie zawsze kalkulują, chociaż… - zrobił krótką przerwę spoglądając w zielone oczy chłopaka – czasami również się zapominają.
- Przestań – otrącił jego dłonie – Nie masz czegoś innego do roboty, niż znęcanie się nade mną?
Zapytał, wciąż się nie odsuwając, chodź (w tym kontekście powiedziałabym że raczej “stój”) bliskość Ślizgona zaczynała mu powoli przeszkadzać. Nie miał pojęcia, dlaczego tak nagle Draco zapragnął dotyku.
"Teściu, przytul mnie."

Jeśli chce się z kimś przespać, to niech pójdzie do swej Pansy lub jakiejkolwiek dziewczyny. Na pewno większość z nich nie poczułaby się urażona propozycją Malfoya. Nie raz widział, jak te na piątym roku niemal rozbierały go przy stole.
Zaczynam sądzić, że według AŁtorki posiłki w Wielkiej Sali wyglądały tak.


- To jest o wiele przyjemniejsze niż dręczenie pierwszorocznych – pociągnął niespodziewanie krawat Gryfona, który zachwiał się.
Biedny, chwiejący się krawat.

By utrzymać równowagę musiał się odrobinę pochylić tak, że jego oczy znalazły się na poziomie błękitu
Znalazły się równo na poziomie morza, co oznacza, że Malfoy prawdopodobnie wyrzucił go przez okno.
To by było zbyt piękne. :P

– Rumienisz się tak cudownie jak nikt – i nim Harry zdążył cokolwiek powiedzieć, polizał jego dolną wargę. Po tym natychmiast się odsunął z uśmiechem zadowolenia.
- Boże, Malfoy – wytarł z obrzydzeniem usta, a przynajmniej miał nadzieję, że to było obrzydzenie.
Bo mogła to być też chęć na barszcz biały na wędzonce.
A ja się zastanawiam, jak mu się udało tak idealnie w samą tylko dolną wargę wcelowac. Chyba że Harry ma takie usta jak .

Przez chwilę, zanim ten się jeszcze odsunął, poczuł jak przez ciało przeszedł dreszcz. Naprawdę chciałby żeby to było obrzydzenie… Bo co innego to mogłoby być?
Nie wiem. Dla wygody możemy nazwać to Stefan.

– Idź sobie ulżyć, czy coś, bo nie będę mógł tutaj spać. Przez całą noc będę się obawiać, że mnie zmolestujesz – samo mu się to wyrwało. Nawet nie pomyślał, o sensie tego co powiedział.
"Obawiać". "Zmolestujesz". Drogi Harry, o formie powinieneś pomyśleć, bo sens akurat jest całkiem znośny.
Też byś nie dbała o formę, jakbyś się bała, że ktoś ci zaraz zrobi z dupy jesień średniowiecza. I to prawdopodobnie bez wazeliny.
Taa. Bo Potter jest bezbronny jako ta wiotka lelija.

- A Złoty Chłopiec, zbawca całego świata, mi nie pomoże? Samotna zabawa nie jest tak samo przyjemna jak wspólna – odgarnął swoje przydługie włosy za ucho, opuszczając powieki, by znów leniwym ruchem je uchylić.
Chwytając każdą z osobna dwoma palcami.

Nie było wątpliwości. Uwodził Pottera. Ten jednak chyba nie zdawał sobie z tego sprawy, bo uważał, że to jakaś farsa, która ma za zadanie upokorzenie go, a on na pewno nie miał zamiaru dać na to pozwolenie.
Harry zawsze dziewica, część już-nie-wiem-która.
Do tego dziewica-nie-ogarniająca-gramatyki.

- A ty, Książę Slytherinu, nie masz sprawnych dłoni, by sobie pomoc? – tym razem to on się przesunął, kładąc rękę na jego policzku,
Przypadkiem I Niechcący.

nieświadomie rejestrując, że skóra Draco jest bardzo delikatna.
Informacja ta ominęła świadomość i dotarła wprost do jego podświadomości, pobudzając jednakże odpowiednie receptory w ciele, o których bardzo szeroko pisał Freud.
Te od fazy analnej?

Potem przesunął dłoń na jego szyję. Czuł pod palcami, jak puls przyśpiesza. Czyżby się denerwował? Nie, to raczej niemożliwe – A samotna zabawa nie musi być taka nieprzyjemna – zacisnął drugą dłoń na wpół zwiedzionym członku Malfoya który pisnął cicho.
Nie spodziewał się, że w związku sado-maso Harry woli być tym "sado".
I tym sposobem członek Malfoya został zwiedziony na manowce.
I pisnął.

Harry nie dał po sobie poznać, jak bardzo był zaskoczony tym, że Ślizgon był podniecony tą małą, słowną gierką – Poradzisz sobie sam.
Powiedział jeszcze i szybko wycofał się do pokoju, który jeszcze dzisiejszego ranka zajmowała jego przyjaciółka, zostawiwszy samego, zirytowanego i wściekłego Malfoya. Nikt nie robi czegoś takiego.
Właśnie. Wymacał, wymiział, a potem kazał się bawić sam, buc jeden.

- Merlinie – jęknął Draco, a jego biodra same poruszyły się do przodu – Kto by pomyślał, że Gryfoni są tak przebiegli
Zaiste, wielkiej i lisiej przebiegłości trzeba, by złapać faceta za członka.

– spojrzał w dół – I znowu będę musiał wziąć prysznic.
Nie czekając, aż jego podniecenie stanie się naprawdę uciążliwe, skierował się do łazienki. Od razu wszedł pod prysznic odkręcając wodę (polecam taką naprawdę lodowatą, od razu podziała), by Gryfon nie usłyszał jego jęków, chodź mógł ją zostawiać zakręconą. Niech Potter wie, do jakiego stanu go doprowadził.
Do takiego, że Draco będzie mył się na sucho? O lol. Co będzie później? "Potter, tak mnie nakręcasz, że muszę spać w psiej budzie!"?
Będzie spać nie na łóżku, a na podłodze, na dywaniku przed wejściem do pokoju Pottera.

Jego dłonie przejechały po klatce piersiowej, poprzez brzuch, aż do miejsca, które domagało się największej uwagi.
Podskakiwało i wymachiwało rączkami (i nibynóżkami), popiskując "tutaj, tutaj!".
Oraz kręcąc nerwowo czerwoną z niecierpliwości główką.

Jego członek nabrzmiały i gorący domagał się czegoś innego niż jego dłoń, ale na razie musiało mu to wystarczyć.
Oj, Draco, nie traktuj go tak po macoszemu, bo się członek zniechęci i zamknie w sobie.
Właśnie, on do ciebie z otwartym napletkiem, a Ty do niego jak do jeża...

Objął go i nie bawiąc się w żadne pieszczoty, zaczął mocno i gwałtownie sobie obciągać.
Łamiąc sobie kręgosłup w trzech miejscach.
No chyba że Draco sobie oDciągnął napletek. Ale czemu zaraz gwałtownie...?
Malfoy pobierał po kryjomu lekcje od jakiejś Kobiety-Gumy. Innego wyjaśnienia tego zdania nie widzę.

Nie potrzebował żadnych bodźców, już dłoń Gryfona na jego członku omal nie doprowadziła go do rozkoszy.
No o mały włos.
Łonowy.

(...) Dłoń mocno zacisnęła się na przyrodzeniu, głowa odchyliła do tyłu, pośladki zacisnęły się w podświadomym akcie samoobrony.

W jednym długim westchnięciu, który brzmiał w uszach Draco niczym krzyk, doszedł na białe kafelki.
A kafelki zrobiły “ślurrrrp” i mlasnęły z satysfakcją.

Długo musiał się uspokajać. Woda spływała spokojnie po jego ciele, zmywając z niego nasienie
Eee? Podobno trysnął na kafelki, a nie na siebie. Chyba, że strumień odbił się od nich rykoszetem...
Bo jak już Malfoy ma wytrysk, to jak z hydrantu. Aż dziw, że mu nosem nie poszło.

i łagodząc ostatnie jeszcze skutki orgazmu.
Ponownie zachęcam do polania się zimną wodą. Złagodzi w jednej chwili.

Przejrzał się jeszcze w lustrze sprawdzając, czy wygląda nienagannie.(...) Wyglądał wspaniale jak zawsze. Nie dziwił się innym, że nie mogą mu się oprzeć… z małym wyjątkiem.
Hagrid wciąż był nieugięty.

Powodzenia oraz proszę - ja tych słów nie używam
Jestem śliczny jak kwiatuszek, który wabi setki muszek
Niepotrzebne mi podboje, aby wszystkie były moje...

Nikt nie wiedział, jak wielką obsesję ma Malfoy na punkcie Harry’ego. A na pewno nie wiedział tego sam zainteresowany. Nawet Draco nie zdawał sobie sprawy, jak daleko to zaszło.
Jeżu, ja rozumiem, że Freud, że podświadomość, ale jednak jak ktoś na kogoś leci, to z reguły o tym wie...

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • pees.xlx.pl
  •