Czemu kobiety zdradzajączsc1, ♥ podrywanie i uwodzenie ♥, Kamasutra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Czemu kobiety zdradzają... cz.1
Widzę po komentarzach, że ten temat należy w końcu ruszyć a ponieważ nie jest on prosty i taki oczywisty (jak pokazałem w dwóch notatkach o tytule „Kolory Miłości”) jak się niektórym wydaje, postanowiłem najpierw zająć się zdradą kobiety a później w osobnym odcinku zająć się problemem zdrad u facetów. Bo wbrew pozorom i odosobnionym przypadkom faceci zdradzają inaczej niż kobiety. Kobieta zwykle zdradza kiedy już nie kocha mężczyzny, a facet zdradza, kiedy wydaje mu się, że kocha zdradzaną kobietę.
Od razu też zaznaczam na samym początku, że sam byłem zdradzony przez kobietę więc wszystkim czytającym chcąc uczciwie naświetlić mój punkt widzenia muszę to powiedzieć. I też tutaj zasygnalizuję, by nie było niedomówień. Będę tu stosował same uogólnienia, życie jest barwne i wiele przypadków jakie spotykają ludzi wcale nie są jednoznaczne. Ale pisząc o zdradzie chcę pokazać zjawisko zdrady jako takie a nie pokazywać wszystkich występujących opcji, zestawień i kombinacji sytuacji pchających ludzi do zdrady.
Mam ten luksus, że patrząc w daleką przeszłość swoich własnych doświadczeń podchodzę dzisiaj do nich na zupełnym luzie i bez emocji co pozwala mi na chociaż subiektywne, ale w miarę uczciwe potraktowanie tematu zdrady.
Każda zdrada jest dramatem. I tylko osoby, które któregoś dnia, zwykle całkiem przypadkiem odkryły, że osoba najbliższa, której się bardzo ufało postanowiła nam przyprawić rogi wiedzą jak to jest bolesne i traumatyczne odkrycie. Ale kiedy ja odkryłem zdradę swojej ślubnej miałem masę czasu na przemyślenia, bo każdy facet w końcu powinien dojrzeć i przestać być facetem. Zdrada jest doskonałą okazją do tego, bo zdrada odziera nas facetów z kłamstwa w jakim potrafimy żyć latami. A wtedy może stać się mężczyzną.
Dlaczego więc kobiety zdradzają. By to zrozumieć tak naprawdę trzeba cofnąć się od chwili zdrady daleko wstecz, do dnia, w którym dwoje ludzi odmiennej płci postanawiają być razem. Ludzie jak zauważyłem podchodzą do tego momentu bardzo nierozważnie. Oto Pan poznaje Panią, podobają się sobie, na synapsach zaczyna iskrzyć, jest cudownie, co raz piękniej i kiedy już bez siebie im trudno żyć postanawiają aby z luźnego związku jakoś go określić jednoznacznie. I bach – postanawiają być Parą – biorą ślub albo żyją w tzw. związku niesakramentalnym – czyli na kocią łapę wierząc w swoje zapewnienia o Miłości, wierności i „że nie opuszczę Cię aż do śmierci”. A tutaj przemyka bardzo istotny moment. Chwila, w której Kobieta mówi sobie – chcę być z nim, chcę by był ojcem moich dzieci, chcę się z nim zestarzeć.
Tu kobieta jeszcze płonąca pożądaniem, nowością mężczyzny, popełnia zasadniczy błąd (mężczyźni również ale o tym w innym odcinku) – wszystko co dostrzega w mężczyźnie uogólnia, usprawiedliwia i zakłada, że nawet jeśli coś trzeszczy, klekocze, coś nie trybi – to jak już będą razem, to wszystko się „samo” wyrówna, zaskoczy i będzie chodziło jak w zegarku albo (i to gorsza wersja błędu) jakoś z tym czy tamtym wytrzymam.
To myślenie życzeniowe powoduje, że skracamy okres wzajemnego poznawania się, usprawiedliwiamy pewne niepokojące sygnały, bo Pan się stara, bo Panu zależy i rzeczywiście, jeśli nawet niechcący się na Panią Pan wnerwi i w pysk strzeli na odlew a potem będzie na płacząc klęczkach za Wami szedł i przepraszał, a Wam drogie Panie serca pękają wymuszając by dać mu jeszcze jedną szansę. Dochodzi nawet do sytuacji, że nagle sobie mówicie, że same go do tego sprowokowałyście i zaczynacie siebie winić, że go do tego walnięcia w pysk sprowokowałyście.
Rozgrzeszacie go, że ginie bez słowa na długie godziny, że więcej czasu poświęca na kumpli, hobby i swoje zainteresowania. Ta nowość, to, że on jest, że jest miły, że Was tuli i nawet potrafi was seksualnie zaspokoić sprawia, że te drobne niesnaski, jakaś przypadkowa kłótnia „o nic” jest wybaczana. Żadna z Pań nie zastanowi się np. nad tym, że jeśli na tym etapie, gdy mężczyźnie najbardziej zależy stać go na upijanie się, na wyzywanie Was, na robienie scysji i scen zazdrości, na powiedzenie Wam, byście spadały „jak wam coś się nie podoba”, na uderzenie, na pójście i zniknięcie Wam z oczu bez tłumaczenia się czy wyjaśniania, oglądanie się za Waszymi koleżankami – to zapominacie, że później, kiedy on już uważa, że jesteście jego żoną, partnerką i już tak starać się nie musi – facet po prostu nie będzie się już tak starał i może być już tylko gorzej.
Faceci są z natury leniwi. Już w czasach kamienia łupanego wiedzieli, że ich zadaniem jest upolowanie mamuta, dotarganie go do jaskini i pilnowania ruchomego przybytku przed drapieżnikami i innymi samcami. Już w genach ma samiec zakodowane, że jest czas pracy i czas odpoczynku, bez którego praca wykonywana jest gorzej i mniej starannie, kiedy się jest zmęczonym. Kiedy patrzy się na drabinę ewolucyjną, faceci tak zostali przez Matkę Naturę skonstruowani, że ich instynkty nastawione były na walkę, zapewnienie ciągłości gatunku, zaspokajanie potrzeb i odpoczynek, pozwalający na regenerację sił i ciągłą gotowość do walki, polowań i bzykania. Z chwilą, kiedy nasze mózgi się rozwijały, te niższe funkcje naszej psychiki coraz bardziej były kontrolowane przez rozum i świadomość, dzięki czemu im bardziej rodzaj ludzki się cywilizował, tym kontrola rozumu nad instynktami była większa. Co nie znaczy, że wszystkie samce w erze lotów na Księżyc i odtwarzaczy MP3 potrafią zachowywać się z klasą.
Jest jeszcze jedna rzecz, która stawia przed facetem wyzwania – sama kobieta, jej oczekiwania, aspiracje czy marzenia. Tym razem będę mówił my – bo ja kiedyś o tym co piszę nie wiedziałem – My faceci zapominamy, że kobiety żyjąc z nami widząc, jak w walce o byt pchamy się do góry obserwują nas bacznie i też tak chcą. Też chcą zdobywać wykształcenie, coś osiągnąć życiu. Lubią pracę i jednocześnie chcą aby w domu był równy podział ról. Nie chcą mieć tak, że kiedy wracają z jednej pracy mają drugą w domu. No i facet nie wiedząc tego pół biedy jak jest grzeczny i pada zmęczony z pilotem na wersalkę czekając na zupę. W końcu każda kobieta powie dość! A jak do tego dochodzą awantury, obrażanie, niedocenianie kobiety, jej wkładu, pracy a już nie mówiąc jak mąż/partner znika, wraca pijany albo wraca po paru dniach i ma gdzieś żonę, że ona po prostu powie sobie dość.
Podsumowując – jeśli kobieta dokonała złego lub niewłaściwego wyboru, albo dokonała słusznego, ale po ślubie, wspólnym zamieszkaniu odkryła, że samiec po prostu nie pomoże, nie wesprze jej i jeszcze zrobi jej awanturę jak żona mu powie, że otworzyła przewód doktorski a on jej że „coś jej chyba odbiło”, będzie po prostu fatalnym partnerem, prawdopodobieństwo tego, że jego ślubna przyprawi mu rogi jest prawie 100%owe.
W tym miejscu na razie przestajemy się zajmować facetami a przyjrzyjmy się Wam drogie Panie. W zależności od tego jakie jesteście można opisać kobiety, które zdradzą takiego męża i takie, które będą toczyły walkę z pokusą do chwili, aż się jakiś Pan inny od jej męża nią nie zainteresuje. Są kobiety, którym w okresie wychowania wbito do głowy wiele przesądów, systemów wartości, w których kobieta musi dzielnie znosić fanaberie partnera. Ten typ kobiet nazywam męczennicami, ponieważ wyznają zasadę, że należy faceta albo zmienić w znaczeniu poprawić, wpływać na niego różnymi metodami, by wreszcie zrozumiał, że tak postępując czyni sobie, jej i rodzinie krzywdę. Ja niestety jestem wyznawcą zasady, że faceta w mężczyznę nie łatwo zmienić a w większości przypadków panowie są po prostu niereformowalni. Są tak przekonani o słuszności swojego działania np. zgodnie z zasadą wpajaną im przez ich ojców, iż „miejscem kobiety jest kuchnia”, że nic ale to absolutnie nic tego poglądu w nich nie zmieni. Tak jak inne wpajane zasady typu: „Czasami trzeba kobiecie przylać by wiedziała gdzie jej miejsce” albo „ Trzeba jej dać tyle zajęć, by jej głupie myśli po głowie nie chodziły” – że choćbyś się kobieto zalewała łzami, wzywała demony piekielne na świadków czy do obrony, gdybyś się nawet zaprzyjaźniła z kapłanem Woo-Doo – nic Ci chłopa nie zmieni.
I kobieta męczennica nie widząc innego wyboru uzna, że „taki już jej los, a z wolą nieba zawsze się zgadzać trzeba”. Tej kategorii Pań mogę powiedzieć wyłącznie jedno. Tak zgorzkniejecie, tak zmarniejecie przy tych swoich chłopach, że w końcu Wasz dom będzie jednym polem bitwy. A chłop mając „jędzę” w domu, mając płaczliwą żonę, albo wiecznie smutną kobietę – a takie będziecie, przy pierwszej nadarzającej się okazji wpadnie na pomysł, że Wy będziecie te, no – od roboty, sprzątania, chowania dzieci i podawania obiadu, a od zabawy, śmiechu i balangi będzie kochanka. Mało tego, kochance powie, że musi zdradzać, bo w domu mam nie żonę, ale Walpurgię, z którą żyć się po prostu nie da. Na Was będzie wieszał wszystko co złe a siebie będzie wybielał wtulając się w czułe ramiona kochanki. Wy te złe żony będziecie. I oczywiście jeśli chcecie tak tkwić, nie mogę nic powiedzieć. Ale pamiętam, jak byłem przy umieraniu takiej kobiety – była moją ciotką. I kiedy podszedł do niej mój Wujek ona go tak przeklęła i na końcu powiedziała: „Jaka ja głupia byłam, całe życie zmarnowane”.
I umarła męczennicą ze złym słowem na ustach i ja miałem wyłącznie nadzieję, że się i św. Piotrowi przy bramie niebieskiej od niej rozsierdzonej nie oberwało, że on ten chłop jest.
Druga grupa kobiet, nazwijmy je kobietami odzyskującymi wzrok - w zależności od dojrzałości, inteligencji nagle odkrywa, że tak naprawdę facet, w którym się zakochały albo uległ dziwnej przemianie i z pięknego, grzecznego, czułego nagle zrobił się wstrętny, obleśny, chamski i nieczuły. Coraz częściej są w szoku ilekroć ich partner zrobi coś, czego nie robił przed ślubem a największy szok odkrywają kiedy nagle odkrywają, że ten facet ani im się nie podoba, a to co było owszem wypadkiem przy pracy dzisiaj jest czymś nagminnie występującym, mają go dosyć i najlepiej, gdyby się potknął i zeszedł był z tego świata. Jeśli ich partner robi im powoli piekło w domu, olewa to, co one do niego mówią, a on wyżywa się na nich jak na worku treningowym albo robi sobie z nich poligon doświadczalny – kobieta próbuje przemówić takiemu do rozsądku. Jeśli jej nie słucha zaczyna się zastanawiać czy da się tego gościa wystawić za drzwi. Kiedy im się udaje – sprawy nie ma. Ale kiedy nie udaje się, nagle kobieta wpada na pomysł, że przemówi do niego w inny sposób – zdradą. Traktuje wtedy zdradę jako krzyk rozpaczy, karę lub zemstę na mężczyźnie. I zdarza się – owszem rzadko, że facet odkrywa, że jego żona przyprawia mu rogi. Jedni wpadają we wściekłość i podejmują decyzję, że z niewierną rozstać się w końcu trzeba. Łatwiej im bowiem przychodzi powiedzenie wszystkim, że trafił na złą kobietę niż powiedzieć sobie, że to on sam pchnął swoją partnerkę w ramiona jej kochanka.
Wśród tych facetów jest jednak pewna grupa, nieliczna ale jest, która dopiero kiedy mówi niewiernej: „Dlaczego mnie zdradziłaś?” – zaczynają kobietę słuchać. I słuchają uważnie. I mało tego, nagle zaczynają rozumieć, że popełnili błąd. Widzą gdzie i dlaczego. W tym przypadku zdrada jest tym kubłem zimnej wody, która potrafi otrzeźwić faceta i sprawić, że facet zaczyna myśleć a później stara się wszystko naprawić. Kobiety zwykle patrzą na takiego faceta z dużą dozą ostrożności wiedząc, że ich partner po prostu może udawać, ale z czasem mogą odkryć, że jemu na Was naprawdę zależy. Decyzja czy takiego mimo wszystko zostawić czy z nim zostać należy już do Was, zwykle obawa, że związek, w którym zaufanie jest nadszarpnięte nie ma sensu, a dodatkowo niepowodzenie się mężczyzny ze zdradą żony (czyli tylko połowiczne jego nawrócenie) wyrażające się wzrostem tendencji zachowań zazdrośnika, detektywa śledczego, który po każdym Waszym powrocie będzie się pytał: gdzie byłaś, z kim... I tak spowoduje, że to wszystko się rozpadnie. Co postanowicie, to już i tak zależy od Was, Waszej oceny sytuacji i oczywiście od tego, im po takiej lekcji w facecie jest mniej faceta a więcej mężczyzny.
cdn dosyć szybko...
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]