Czarnowłosa, Teksty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Za oknem padał deszcz. W piecu płonął ogień, lecz chłód nadal dawał o sobie znać. Elektroniczny zegarek wskazywał dwie dwudziestki oddzielone od siebie dwukropkiem. Mężczyzna siedzący przy komputerze miał na sobie jasne, sztruksowe spodnie i niebieski polar. Właśnie poczuł głód.
Niechętnie wstał z krzesła, rzucił okiem ostatni raz na ekran komputera, na którym widniały ciągi liczb i wzory, niektóre z nich były opisane krótkimi zdaniami.
Udał się w stronę kuchni. Otworzył drzwi. Nie zamykał ich, dzięki czemu do pomieszczenia, do którego następnie wszedł, wpadała odrobina światła, pozwalająca dostrzec kontury wszystkiego, co się tam znajdowało. Spojrzał w stronę włącznika światła, postąpił dwa kroki, wyciągnął już rękę, lecz w pewnym momencie powstrzymał się. Pod ścianą, na której był umieszczony włącznik, siedziała dziewczynka.
W pomieszczeniu nie było dość światła, by mógł to stwierdzić z całkowitą pewnością, lecz miała czarne, połyskujące włosy, podobne do kruczych piór. Na jej torsie spoczywała luźna, zdecydowanie za duża, biała koszula, spod której wystawały podkurczone, nagie nogi. Na oko miała góra czternaście lat. Wzrok miała wpatrzony w podłogę, toteż mężczyzna nie widział jej twarzy.
Nie chciał jej wystraszyć, więc zrezygnował ze świecenia lampy. Postąpił dwa kroki wszedł i ostrożnie sięgnął po chleb. Położył go na leżącej już na blacie desce do krojenia. Chwycił w prawą rękę długi nóż i ostrożnie, lecz zdecydowanie, zatopił go w chlebie. Gdy miał już przed sobą dwie połówki, odkroił sześć kromek. Po chwili zastanowienia dokroił jeszcze dwie – w domu było tyle ludzi, że mało prawdopodobne, iż zjadłby je sam. Dlatego potrzebował zapasu.
Spojrzał w stronę dziewczynki. Teraz dostrzegł, że mała lekko się kiwa, to w przód, to w tył. „Musiała przeżyć prawdziwą traumę” – pomyślał. Miał wrażenie, iż czarnowłosa płacze, lecz nie słyszał najcichszego choćby szlochu. Postąpił dwa kroki w stronę lodówki, cały czas obserwując dziewczynkę. Gdy otworzył drzwiczki, wydobyło się zza nich światło znacznie mocniejsze od tego wpadającego przez uchylone drzwi. Mała wyraźnie drgnęła. Spojrzała w stronę mężczyzny, lecz, jakby się wystraszyła, szybciutko odwróciła twarz. Dostrzegł tylko jej niewielki nos i duże oczy. Schylił się i niechętnie przeniósł wzrok z dziewczynki na zawartość lodówki. Wyjął pudełko margaryny „Luxusowej” (margaryna luksusowa – pomyślał – czyż to nie zabawnie brzmi?), kostkę sera żółtego oraz otwarty już słoik z ogórkami kiszonymi. Wszystko to położył na blacie obok chleba.
Dziewczynka wpatrywała się teraz w duże lustro wiszące na ścianie po jej lewej stronie. Mężczyzna zamarł na moment, gdy ta wyciągnęła rękę w stronę lustra. Nie zobaczył w nim jej odbicia, lecz był pewien, iż ona je widzi. Delikatnie poruszała dłonią. Jej ruchy były powolne, zdawały się trwać wieczność. W pewnym momencie drgnęła, momentalnie odwróciła głowę w stronę mężczyzny. Jej długie włosy uniosły się lekko w powietrzu, lecz po chwili znów luźno opadły.
Wpatrywała się w niego przez krótką chwilę.
Jej oczy… w jej oczach nie było zupełnie nic. Wewnątrz białek znajdowały się tęczówki, lecz mężczyzna nie był w stanie określić ich koloru. Prawda, było dosyć ciemno, ale jej oczy nie wyrażały zupełnie nic. Jeśli oczy, jak wielu twierdzi, rzeczywiście są odbiciem duszy, to te jej nie odbijały.
Poczuł lekki dreszcz, który zjeżył mu włosy, lecz szybko się opanował. Przecież to tylko mała dziewczynka.
Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, wrócił do przygotowywania swoich kanapek. Starał się już nie patrzeć na czarnowłosą i wiedział, iż ona także na niego nie patrzy.
Gdy skończył, przelotnie rzucił wzrokiem w jej stronę. Siedziała dokładnie tak, jak ją zastał na początku - wpatrzona w podłogę i jakby nieświadoma otaczającego ją świata. Szybkim krokiem opuścił kuchnię i wrócił d pokoju, gdzie pisał sprawozdanie na studia.
- Coś się stało? – matka mężczyzny odwróciła wzrok od gazety i spojrzała na niego.
- A nic, tak sobie myślałem… - odparł – wiesz coś o tej dziewczynce, która zginęła w tym wypadku?
- Niewiele, urodziła się trzynastego lipca i zginęła w dniu swych trzynastych urodzin. Mieszkała niedaleko, lecz nigdy nie utrzymywaliśmy kontaktu z jej rodziną. A dlaczego pytasz?
- Nie wiem… - mężczyzna się zmieszał, nie chciał denerwować matki.
- Taka ładna brunetka z niej była… - powiedziała, po czym wstała i szybkim krokiem weszła do kuchni. Mężczyzna zamknął na moment oczy, gdy usłyszał pstryknięcie włącznika światła. Nie wiedzieć czemu po policzku poleciała mu pojedyncza łza.
W pewnym momencie matka krzyknęła:
- Chcesz herbaty do tych kanapek?
... [ Pobierz całość w formacie PDF ]